Każdy wie, że musi zapierdzielać - rozmowa z Pawłem Kikowskim, zawodnikiem Śląska Wrocław

Paweł Kikowski był najlepszym strzelcem Śląska w meczu z Rosą. Jego 18 punktów nie pomogło jednak beniaminkowi odnieść kolejnego zwycięstwa w TBL. - Rywal wykorzystał każdy nasz błąd - mówi koszykarz.

Piotr Dobrowolski: Tydzień po sensacyjnej wygranej z Czarnymi Słupsk przyszła dotkliwa porażka z Rosą. Dlaczego?

Paweł Kikowski: Rosa zagrała dobre spotkanie, wykorzystała każdy nasz błąd, a było ich dość sporo, dlatego taki wynik, a nie inny. Zabrakło nam woli zwycięstwa i za to możemy mieć do siebie największe pretensje. Nie mogliśmy sobie poradzić z prostą grą, a Rosa trafiała dużo.

Na początku sezonu prezentujecie nierówną dyspozycję...

- Gramy w kratkę. Potrafimy zagrać bardzo dobre spotkanie, by za kilka dni zagrać słabe, tak jak w piątek z Rosą. Spisaliśmy się słabo jako zespół, nie byliśmy jednością, nie walczyliśmy na całego. Tak nie może być.

Co trzeba zrobić, aby zmienić ten stan rzeczy, ustabilizować dyspozycję?

- Nie mamy nie wiadomo jakiego budżetu i nie wiadomo jakich zawodników, którzy mogą przejść obok meczu i go wygrać. Musimy dawać z siebie maksa.

Poprzednie rozgrywki spędziłeś w pierwszej lidze. Jakie dostrzegasz różnice pomiędzy ekstraklasą a jej zapleczem?

- W Tauron Basket Lidze gra jest bardziej atletyczna, jest więcej zagranicznych zawodników, są oni wyżsi. To są główne różnice. Drużyny są również bardziej poukładane taktycznie, w pierwszej lidze zdarzają się zespoły, które tej taktyki praktycznie nie opracowują. Również skauting jest na wyższym poziomie.

18 punktów Kikowskiego nie wystarczyło, aby pokonać Rosę
18 punktów Kikowskiego nie wystarczyło, aby pokonać Rosę

O tym aspekcie w Śląsku w poprzednim sezonie nie można jednak powiedzieć złego słowa...

- Nie chodzi mi o naszą drużynę, bo akurat w zeszłym sezonie mieliśmy go na naprawdę dobrym poziomie, ale w innych zespołach przygotowanie do meczu wyglądało zupełnie inaczej. Co mogę jeszcze dodać, to więcej wygrywaliśmy (uśmiech).

Przed rozpoczęciem bieżących rozgrywek w waszych szeregach doszło do wielu zmian kadrowych, zakontraktowani zostali zawodnicy zagraniczni. Jak się odnajdujesz pośród nich?

- Zawsze w ekstraklasie są zawodnicy zagraniczni i zawsze trzeba z nimi grać. To nic nowego dla mnie, bo i tak zdecydowanie więcej sezonów spędziłem w ekstraklasie niż w pierwszej lidze. To dla mnie nie jest jakaś niespodziewana sytuacja. Pomimo różnych narodowości, trzeba trzymać się razem.

W meczach wyjazdowych prezentujecie się zdecydowanie gorzej niż we własnej hali. Bardzo brakuje wam wsparcia fantastycznej, wrocławskiej publiczności?

- Na pewno nasi kibice dają nam dodatkowego "kopa", dużo energii, a to od razu przekłada się na nas, zawodników, bo każdy wie, że musi zapierdzielać. Na wyjazdach powinno działać to podobnie, bo jesteśmy profesjonalistami, a nie chłopakami z podwórka.

Już we wtorek rozegracie kolejne spotkanie, tym razem w ramach Intermarche Basket Cup. Co trzeba zrobić, aby pokonać AZS Koszalin?

- Musimy wziąć się w garść i, tak jak mówiłem, nie grać w kratkę, bo gramy jeden mecz dobrze, a za chwilę drugi słabiej. Na pewno dużo pracy przed nami. Musimy cały czas nad sobą pracować.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Komentarze (0)