13 punktów i dziewięć zbiórek zanotował przeciwko Stelmetowi Zielona Góra Keith Clanton. 23-letni Amerykanin po raz kolejny pokazał się zatem z bardzo dobrej strony - to już czwarty mecz z rzędu, w którym przekroczył barierę 10 oczek na skuteczność przynajmniej 50 procent z gry.
- Starałem się jak mogłem, ale nie pomogłem zespołowi w wywalczeniu zwycięstwa, więc tak jakby moje indywidualne zdobycze poszły na marne. Nikt nie będzie pamiętał o tym, że rzuciłem tyle czy zebrałem tyle. Każdy spojrzy na zwycięstwa - mówi 23-latek.
W większości swoich przypadków Clanton był skuteczny, gdy otrzymawszy podanie mógł grać przodem do kosza. Ani Vladimir Dragicević, ani tym bardziej Adam Hrycaniuk nie byli w stanie zatrzymać amerykańskiego koszykarza w tego typu akcjach. Tym samym po raz kolejny potwierdziła się teza, że absolwent Central Florida to klasyczny skrzydłowy, który z grą jako center ma niewiele wspólnego. W swoim repertuarze nie gra tyłem do kosza prawie w ogóle, natomiast kiedy musi bronić typowych centrów - jest nieskuteczny. Pod koniec meczu wysocy gracze Stelmetu w łatwy sposób wykorzystywali przestrzeń w polu trzech sekund Anwilu i zdobywali punkty.
- Jestem tutaj, aby grać i jeśli trener widzi mnie na pozycji środkowego, to tak już musi być. Nie do mnie należy dyskutowanie z nim. Oczywiście wolałbym grać tylko jako czwórka, ale czasami mogę wykorzystać swoją szybkość i mobilność jako niski center. Robię to, co mogę, czasami lepiej, czasami gorzej, ale nikt nie zarzuci mi lenistwa czy tego, że nie chce mi się na parkiecie - komentuje Amerykanin.
W meczu ze Stelmetem Clanton był trzecim strzelcem Anwilu z dorobkiem 13 oczek. Skuteczniejsi byli jedynie Seid Hajrić (14) oraz Dusan Katnić (17). - Bardzo dobrze, że wrócił do nas Dusan, bo dzięki temu nasza rotacja jest płynniejsza. Niemniej jednak nadal borykamy się problemami i w pełni zaprezentujemy swoje możliwości, gdy do gry wrócą Piotrek oraz Paul. Wtedy odgryziemy się Stelmetowi - zaznacza Amerykanin.