Do przerwy sobotniego spotkania ze Stabill Jeziorem Tarnobrzeg, Deividas Dulkys miał na swoim koncie siedem punktów. Prawdziwą próbkę swoich możliwości pokazał jednak tuż po zmianie stronie. Litwin trzykrotnie umiał znaleźć się na dobrej pozycji za łukiem, a dodatkowo, w kolejnej z akcji popisał się zagraniem dwa plus jeden i ogółem zdobył w tej części spotkania 12 oczek. Anwil tymczasem prowadził po trzech kwartach 64:46 i było niemal pewne, że tego spotkania nie przegra.
- Złapałem dobry rytm i w pewnym momencie poczułem, że jestem w gazie. Jak wpadła pierwsza trójka to wiedziałem, że mogę rzucać i rzucać i piłka będzie wpadać. Żałuję tylko, bo miałem jeszcze jedną dobrą okazję w kontrze, ale spudłowałem - mówił Litwin.
Ostatecznie Dulkys zakończył spotkanie z dorobkiem 19 punktów i okazał się najlepszym strzelcem zespołu. Pytanie po ostatniej syrenie o to, czy czy czuje się liderem Rottweilerów było jak najbardziej na miejscu.
- Tak, trochę się czuję liderem. Staram się nim być. W ostatnim czasie każdy z nas starał się robić trochę więcej na parkiecie, bo mieliśmy wąską rotację. Na kilka dni ze składu wypadł Dusko (Dusan Katnić - przyp. M.F.), więc ja też musiałem nieco przyspieszyć i stąd taka moja gra. Poza tym, koszykarz na pozycji numer jeden musi być liderem. Swoją grą chciałem zachęcić pozostałych kolegów do jeszcze większego wysiłku - dodawał Dulkys.
Włocławianie pokonali przyjezdnych 81:69, kończąc spotkanie w nieco wolniejszych tempie, niż je rozpoczęli. W czwartej kwarcie gospodarzom brakowało już nieco energii i płynności w grze. - Coś się w pewnym momencie zacięło. Stąd wniosek, że nadal gramy falami, czyli mamy nad czym pracować. Zwycięstwo jest jednak zwycięstwem, odbiliśmy się po trzech porażkach w lidze, ale musimy znaleźć receptę na to, by uniknąć takich sytuacji w przyszłości. Na pewno będzie nam łatwiej, gdy do gry wróci kontuzjowany Piotr Pamuła - zakończył Litwin.
[/b]