David Dedek: Chcieliśmy przechwytu

Asseco Gdynia nie przeszkodziło Śląskowi Wrocław w rozgrywaniu piłki w ostatnich sekundach meczu, dzięki czemu gospodarze dowieźli przewagę do końca. Zapytaliśmy o tę sytuację trenera gości.

Bartłomiej Berbeć
Bartłomiej Berbeć
Koszykarze Śląska Wrocław zagrali bardzo dobrze i skutecznie w drugiej połowie, dzięki czemu na trzy minuty przed końcem spotkania prowadzili ponad 10 "oczkami z Asseco Gdynia.

Goście jednak nie poddali się i dzięki fantastycznym trójkom Łukasza Seweryna oraz Fiedora Dimitriewa zbliżyli się do Wojskowych na sześć punktów. Kiedy do końca pozostawało nieco ponad 11 sekund, trenerzy wzięli czas.

Goście jednak, wbrew przewidywaniom, nie faulowali po time-oucie i pozwolili drużynie gospodarzy spokojnie dowieźć bezpieczny wynik do samego końca. Przewinienie nastąpiło dopiero po upływie około 8 sekund, co nie dało przyjezdnym cienia szansy na wyrównanie, chociaż A.J. Walton oddał jeszcze desperacki rzut z połowy boiska.

Zapytaliśmy trenera Asseco Gdynia, Davida Dedka, dlaczego akurat tak goście rozegrali końcówkę. - Nie chcieliśmy faulować, zależało nam na przechwyceniu piłki. Przewinienie nie miałoby większego sensu, ponieważ przez cały mecz Śląsk znakomicie wykonywał rzuty wolne, pomylił się tylko przy jednej takiej próbie, dlatego postanowiliśmy zaryzykować, ale niestety nie starczyło nam czasu - tłumaczył szkoleniowiec.

- Myślę, że kluczowe dla tego meczu były zbiórki w ataku. Ekipa gospodarzy w drugiej połowie miała kilkanaście zbiórek i dzięki temu trzymała nas na bezpiecznym dla niej dystansie - mówił o głównych przyczynach porażki trener.

- Mimo porażki muszę przyznać, że zagraliśmy dobre spotkanie i jestem zadowolony z tego, jak pokazali się moi podopieczni we Wrocławiu. Pozostaje nam pogratulować Śląskowi i myśleć już o następnych wyzwaniach - dodał Dedek.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×