NBA: Pacers lepsi od mistrzów NBA w hicie Wschodu

Indiana Pacers po kapitalnej drugiej połowie pokonała Miami Heat 90:84 w hicie Wschodu. To starcie przez wielu zapowiadane jest jako przedsmak finału konferencji.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

- To było bardzo intensywne spotkanie, w którym obie drużyny grały na wysokim poziomie. Każdy z zespołów bardzo chciał wygrać to spotkanie - podsumował Paul George po wygranej nad Miami Heat 90:84. Pierwsze starcie dwóch najlepszych ekip na Wschodzie padło ostatecznie łupem podopiecznych Franka Vogela, którzy z bilansem 19-3 są liderami całych rozgrywek. Pacers mają bilans we własnej hali 10-0.

Gospodarze premierową kwartę przegrali 19:30, a do przerwy wciąż mieli siedem punktów mniej od Żaru. Prawdziwą klasę pokazali jednak w drugiej połowie, którą wygrali różnicą 13 punktów. Świetnie w tym okresie spisywał się Roy Hibbert, autor 24 punktów przy skuteczności 10/15 z gry. Jak zwykle poniżej swojego wysokiego poziomu nie zszedł Paul George, który dołożył 17 oczek, w tym dwie kluczowe trójki w końcówce trzeciej kwarty.

- To tylko jeden mecz, z którego musimy wyciągnąć wnioski. Sezon wciąż jest w początkowej fazie, więc dla nas to kolejna porcja doświadczeń. Przed nami sporo pracy - tonował nastroje Hibbert.

Po 17 punktów dla Heat uzbierali LeBron James oraz Dwyane Wade. Pierwszy z nich miał także 14 zbiórek i sześć asyst.

Kobe Bryant po powrocie wciąż nie zaznał smaku wygranej. We wtorek rzucił 20 punków w meczu przeciwko Phoenix Suns, lecz Jeziorowcy musieli uznać wyższość Słońc, przegrywając 108:114.

Gospodarze przegrywali niemal przez całe spotkanie. W czwartej kwarcie zbliżyli się na odległość czterech punktów, lecz Suns nie pozwolili sobie wydrzeć wygranej. Świetne zawody rozegrali bracia bliźniacy Morris - Marcus zdobył 22 punkty, Markieff dołożył 15 oczek, a wszystkim idealnie zawiadywał Goran Dragić, który wywalczył aż 31 punktów i rozdał pięć asyst.

Suns wygrali po raz trzeci z rzędu w obecnym sezonie, odnosząc jednocześnie pierwszy triumf w Staples Center od listopada 2010 roku!

Brooklyn Nets pokonali Boston Celtics 104:96 w pierwszym meczu od czasu transferu dwóch liderów C's na przedmieścia Nowego Jorku. Kevin Garnett i Paul Pierce nie byli jednak pierwszoplanowymi postaciami Nets, których do wygranej poprowadził powracający po dłuższej przerwie Deron Williams. Rozgrywający zdobył 25 punktów, a oczko mniej dołożył Brook Lopez.

- On jest jak głowa węża. Jest najważniejszą częścią tej drużyny, która stara się budować swoją pozycję i grać o mistrzostwo ligi - przyznał Pierce, który po raz pierwszy od sześciu lat nie pojawił się w wyjściowej piątce.

Nets z bilansem 7-14 dopiero po raz pierwszy w bieżących rozgrywkach triumfowali w dwóch kolejnych meczach z rzędu.

Wyniki:

Cleveland Cavaliers - New York Knicks 109:94
(Irving 37, Jack 17, Thompson 12 - Anthony 29, Stoudemire 15, Smith 14)

Indiana Pacers - Miami Heat 90:84
(Hibbert 24, George 17, West 17 - Wade 17, James 17, Bosh 12)

Toronto Raptors - San Antonio Spurs 103:116
(Johnson 19, DeRozan 19, Ross 14 - Ginobili 16, Parker 15, Duncan 14)

Atlanta Hawks - Oklahoma City Thunder 92:101
(Millsap 23, Teague 17, Mack 17 - Durant 30, Ibaka 19, Westbrook 14)

Brooklyn Nets - Boston Celtics 104:96
(Williams 25, Lopez 24, Anderson 15 - Bradley 22, Green 19, Sullinger 15)

Detroit Pistons - Minnesota Timberwolves 94:121
(Jennings 20, Smith 17, Caldwell-Pope 16 - Love 26, Pekovic 18, Martin 18)

Chicago Bulls - Milwaukee Bucks 74:78
(Dunleavy 24, Boozer 21, Snell 13 - Henson 25, Knight 19, Ilyasova 10)

Los Angeles Lakers - Phoenix Suns 108:114
(Bryant 20, Gasol 19, Meeks 13 - Dragic 31, Marcus Morris 22, Bledsoe 18)

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas

 

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×