Karol Wasiek: Czego zabrakło do zwycięstwa w spotkaniu derbowym?
Piotr Szczotka: Nie da się ukryć, że nasi strzelcy dystansowi nie mieli najlepszego dnia. Słaba skuteczność w rzutach za trzy i dość przeciętna obrona przyczyniły się do tej porażki. W dodatku mieliśmy tylko dziewięć asyst, co jakimś wybitnym wynikiem na pewno nie jest. Trefl wygrał zasłużenie.
Razem z A.J. Waltonem zdobyliście 40 punktów, co stanowi prawie dwie trzecie całej drużyny. Zabrakło chyba nieco wsparcia z ławki rezerwowych...
- Gramy w każdym meczu siódemką zawodników i ci gracze wchodzący z ławki rezerwowych po prostu muszą nas wspomagać. Ciężko jest wygrać mecz, kiedy mamy taką skuteczność. Zresztą pod koszem też nigdy przewagi nie mamy. Trudno jest zniwelować te punkty spod kosza.
Aż trudno uwierzyć, że tydzień temu tak łatwo ograliście PGE Turów Zgorzelec.
- Na pewno nie było to dziełem przypadku, ale cóż, to jest już jest przeszłość. Trzeba patrzeć w przyszłość. Mamy teraz trzy dni przerwy na święta, ale później gramy ważny mecz z AZS Koszalin. Musimy być przygotowani w 100 procentach do tego spotkania.
Trefl Sopot przysporzył wam chyba największych problemów jak do tej pory?
- Trefl pokonał nas chyba najwyżej w tym sezonie. Gospodarze byli faworytami tego starcia i to pokazali na parkiecie. Ani przez chwilę ich zwycięstwo nie było zagrożone. Z pewnością Trefl będzie bił się o medale.
Aczkolwiek bilans 4-7 nie jest taki zły w waszym wykonaniu.
- Przeciętny. Uważam, że zawsze może być lepiej. Jestem zdania, że jeśli mielibyśmy na swoim koncie pięć zwycięstw, to byłoby na pewno więcej optymizmu. Z drugiej strony, pokazaliśmy kawał dobrej koszykówki w meczach z PGE Turowem oraz Stelmetem. Mamy charakter, nasz styl może się podobać.
Jaki to był rok dla Piotra Szczotki i Asseco Gdynia?
- Cieszę się, że zdrowie dopisuje i to jest najważniejsze. Nie dolegają mi żadne kontuzje. Dla Asseco był to z pewnością trudny rok, ale mimo wszystko udało się zrobić fajną drużynę i walczymy. Wiemy, że są ciężkie czasy i trudno tych sponsorów przyciągnąć. Patrzymy w przyszłość z nadzieją, że to się poprawi. Oby kolejny rok był lepszy, niż poprzedni.
Ale można powiedzieć, że przeżywasz drugą młodość, bo w każdym meczu udowadniasz wielką przydatność do zespołu.
- Nigdy tak naprawdę nie miałem takiej roli. Inaczej się gra, kiedy ma się do dyspozycji około 38 minut. Ma się większą pewność siebie. Procentuje doświadczenie z ligi VTB, reprezentacji oraz Euroligi. Jest to niezwykły bagaż doświadczeń, który nie poszedł na marne. Mogę motywować młodszych zawodników do ciężkiej pracy, bo ona naprawdę popłaca.