To mój rekord życiowy - rozmowa z Michałem Nowakowskim, graczem Energi Czarnych Słupsk

Skrzydłowy Energi Czarnych trafił w Tarnobrzegu aż osiem rzutów za trzy punkty, nie myląc się przy tym ani razu. Goście pokonali Stabill Jezioro 88:72. - To mój rekord życiowy - mówi Nowakowski.

Bartosz Półrolniczak: Ten mecz można określić jako Michał Nowakowski show. Praktycznie w pojedynkę rozstrzelałeś gospodarzy.
Michał Nowakowski:

Ok, ja trafiałem, ale to wszystko zasługa moich kolegów. Oni mnie wykreowali na konkretnych pozycjach. Szukali mnie na parkiecie a ja cóż, można powiedzieć, że to co mi w tym spotkaniu boisko dawało, to po prostu brałem. To, że udało się to wykorzystać i tak trafiałem to dla mnie wielkie szczęście.

Taki wyczyn nie zdarza się jednak często na tym poziomie.

- To mój rekord życiowy. Takiej skuteczności jeszcze nie miałem nigdy, nawet na treningu 8/8 mi się nie zdarzyło trafić. Najważniejsze, że wreszcie udało się zagrać całą drużyną fajny mecz i wygrać.

Dwa ostatnie mecze wam się nie udały. Mieliście problemy nie tylko z grą, ale i ze zdrowiem. Nie było w was niepewności przed wyjazdem do Tarnobrzega?
-

Zgadza się, dwa ostatnie starcia były dla nas dość słabe. Trice i Wright zostali w domu, Stutz jest po skręceniu kostki, nie jest do końca jeszcze sprawny. Nie da się ukryć, że sytuacja kadrowa była dość nieciekawa. Sam jestem bardzo zmęczony i obolały. Jechaliśmy jednak po wygraną. Przeczytałem, że może być trzecie zwycięstwo dla gospodarzy i trzecia porażka dla nas i pomyślałem sobie, że nie, nie może tak być. Nie mogliśmy do tego dopuścić. Cieszymy się, że wygraliśmy ten mecz i mam nadzieję, że będzie to początek naszej zwycięskiej passy.

Michał Nowakowski okazał się katem tarnobrzeskich Jeziorowców
Michał Nowakowski okazał się katem tarnobrzeskich Jeziorowców

Nie spodziewaliście się chyba tak łatwego meczu?
-

Nie, oczywiście, że nie. Wiemy dobrze, że tu wygrywa się bardzo ciężko, w ogóle gra się ciężko. Przed mecze trener Andrej Urlep nas uczulał, że będzie to dla nas taki właśnie mecz. Przyjechaliśmy z nastawieniem, że chcemy zagrać twardo i zatrzymać liderów takich jak Fitzgerald, Doaks czy Weeden. Wcześniej przegraliśmy z Anwilem i w Koszalinie, nasze nastroje przed spotkaniem w Tarnobrzegu były takie dość różne. Chcieliśmy zagrać przede wszystkim dobry mecz jako drużyna i to się na pewno udało.

Wielu zawodników zawsze powtarza, że wygrane w Tarnobrzegu są bardzo cenne.
-

Zdecydowanie, to nie jest łatwy rywal. Spodziewaliśmy się, że to będzie wymagający mecz. Amerykanie i Marcin Nowakowski odgrywają tu dużą rolę. Gra w zespole gospodarzy w dużej mierze opiera się na zagrywkach jeden na jeden i wtedy naprawdę trzeba bardzo dobrze bronić drużynowo. Wiedzieliśmy, że jak się wstrzelą będzie ciężko. Oglądaliśmy poprzednie mecze zespołu trenera Szczubiała i wiemy, że jak Tony Weeden zapali to ciężko go powstrzymać. To samo również Allen i Fitzgerald. Jak widziałem jakie rzeczy trafiali z Polpharmą czy Kotwicą, to myślałem sobie tylko o kurna (śmiech).

Jesteś zadowolony z tej pierwszej rundy?
-

Możemy być zadowoleni, choć jest też pewien niedosyt. Mogliśmy wygrać coś więcej. Ze Śląskiem Wrocław przegraliśmy praktycznie rzutem na taśmę, wystarczyło obronić z dwie akcje, albo lepiej rozegrać jedną akcję w ataku, trafić jedną trójkę, albo nawet za dwa punkty i byłaby kolejna wygrana. Z Turowem walczyliśmy do końca i było blisko, mimo że przegrywaliśmy. Zagraliśmy także bardzo słabe zawody w Koszalinie.

W obliczu tych waszych problemów nie można chyba jednak narzekać.

- W moim odczuciu w tych trzech spotkaniach mogliśmy się pokusić o lepszy wynik. Przy odrobinie szczęścia coś można było do tego bilansu dorzucić. Jednak jak wspomniałem, można być zadowolonym.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Komentarze (0)