Anwil Włocławek nie przegrał od sześciu meczów, więc nastroje przed starciem z gdynianami były bardzo dobre. Tym bardziej, iż w tym sezonie Anwil pokonał Asseco trzykrotnie (dwukrotnie w Pucharze Polski, raz w lidze). Niestety dla przyjezdnych, już od samego początku niedzielnego starcia widać było, że rozpędzona ostatnio włocławska maszyneria zdecydowanie zwalnia. Włocławianie pozwolili sobie rzucić aż 25 punktów w pierwszej kwarcie i przegrywali po 10 minutach 23:25.
- Przespaliśmy początek meczu. W obronie pozwoliliśmy gdynianom złapać rytm, zwłaszcza jeśli chodzi o rzuty z daleka i niestety później długo ponosiliśmy konsekwencje tych błędów. Nie funkcjonował również atak, słabo dzieliliśmy się piłką i to jest przede wszystkim moja wina. Starałem się rozpędzić zespół tak, jak w każdym ostatnim meczu, ale tym razem nie wyszło. I właśnie nasze problemy, to wszystko zaczęło się niestety ode mnie - mówił Dusan Katnić.
Gdyby nie fantastyczna postawa Deividasa Dulkysa (15 punktów w pierwszej połowie, 6/9 z gry, pierwsze pudło dopiero w siódmej próbie), sytuacja byłaby bardzo niekorzystna. Niestety dla zawodnika, po przerwie gospodarze zdecydowanie lepiej pilnowali Litwina (dołożył tylko siedem oczek, ogółem 22 punkty) i włocławianie musieli szukać innej alternatywy.
Wydawało się, że znaleźli ją w osobach Seida Hajricia i Keitha Clantona, którzy po zmianie strony zdobyli łącznie 17 ze swoich 25 punktów. W czwartej kwarcie koszykarze Asseco odkryli jednak receptę również i na tę broń gości i notując fantastyczną skuteczność z dystansu (12/20), pokonali Anwil 78:72.
- Jak obejrzę nagranie z tego meczu i zobaczę nasze błędy, to wtedy będę mógł się konkretniej wypowiedzieć. Tak na szybko mogę powiedzieć tylko tyle, że nie graliśmy dobrze i w obronie, i w ataku. Dobry moment w defensywie mieliśmy tylko w trzeciej kwarcie, w której pozwoliliśmy rzucić im tylko 11 punktów. Szkoda, że nie utrzymaliśmy tego rytmu również i w czwartej odsłonie. Liczyłem, że wygramy po raz siódmy z rzędu, ale każda seria się kiedyś kończy. Jestem jednak pewien, że wkrótce zaczniemy nową passę - dodawał Katnić.
W pojedynku rozgrywających, Serb został zmiażdżony przez swojego rywala z Asseco, A.J. Waltona. Amerykanin miał osiem punktów (3/9 z gry), aż 14 asyst i sześć zbiórek (eval 20), podczas gdy zawodnik Anwilu 10 oczek (3/10), dwie zbiórki i... żadnej asysty. Obaj gracze zanotowali również po cztery straty.
- A.J. to bardzo dobry koszykarz. Nie pierwszy raz grałem przeciwko niemu, ale dzisiaj miał wyjątkowo dobry dzień. Gratuluję mu postawy, tak jak i zwycięstwa Asseco. Ciężko jest pokonać ten sam zespół któryś raz z rzędu - zakończył Katnić.