Jeżeli ktoś przez ponad sześć minut jest w stanie powiększyć swój dorobek o zaledwie dwa punkty, to nic dziwnego, że stoisz na straconej pozycji. Właśnie w takim położeniu postawili się zawodnicy AZS, którzy grali wprost koszmarnie w ofensywie. Nie zmarnowali swojej szansy włocławianie, bo zdołali odskoczyć na odległość aż 18 punktów. To nie tylko efekt słabej postawy przeciwnika, ale również dobrej i zbilansowanej gry po drugiej stronie boiska.
Już pierwsza kwarta niejako ustawiła całe spotkanie. Podopieczni Gaspera Okorna co prawda próbowali zmniejszyć dystans, ale robili to raczej małymi krokami. Dopiero w ostatniej kwarcie potrafili mocniej przycisnąć Anwil, w związku z czym "Rottweilery" się pogubiły. Ich gra była coraz słabsza, co musiało mieć przełożenie na wynik. Koszalinianie nie mieli jednak szans, aby sięgnąć po wygraną.
Co ciekawe, włocławianie wyraźnie przegrali w kilku istotnych elementach, ale wpływ na ich zwycięstwo miała wysoka efektywność. Zwłaszcza w rzutach za dwa. Liderem gospodarzy był Dusan Katnić, który zdobył 22 punkty oraz zanotował 7 asyst. Najskuteczniejszy w całym spotkaniu był natomiast Sek Henry, autor 26 punktów, 5 asyst i 3 zbiórki.
Anwil Włocławek - AZS Koszalin 75:70 (26:8, 12:15, 21:23, 16:24)
Anwil: Katnić 22, Hajrić 13, Mijatović 11, Kostrzewski 10, Sokołowski 8, Dulkys 8, Pamuła 3, Witliński 0.
AZS: Henry 26, Sykes 14, Labović 10, Brandwein 7, Dąbrowski 6, Wołoszyn 5, Harris 2, Raczyński 0, Mielczarek 0.