To od samego początku był emocjonujący i nerwowy mecz. Ostro reagował trener Andrej Urlep, choć w pierwszej kwarcie nie miał ku temu podstaw. To jego zespół dyktował warunki, nieźle bilansując swoją grę w ofensywie. Na miarę oczekiwań spisywali się Amerykanie, w szczególnie Jordan Hulls czy Roderick Trice. Zawodzili wicemistrzowie Polski, którzy już w siódmej minucie przegrywali 10:21!
Dopiero w drugiej odsłonie zdołali się poprawić, wprawiając w furię szkoleniowca Energi Czarnych. Ten reagował coraz bardziej nerwowo, a jego podopieczni się zagubili. PGE Turów mógł liczyć na J.P. Prince'a, który walnie przyczynił się do zniwelowania dystansu. Tuż przed przerwą słupszczanie zdołali jednak minimalnie odskoczyć.
Na nic się to zdało. Po wznowieniu gry zawodnicy Miodrag Rajkovicia nad wyraz łatwo rozprawili się z gospodarzami. Ich kluczem do sukcesu okazała się znakomita postawa w strefie podkoszowej, gdzie byli nad wyraz efektywni. Filip Dylewicz i Damian Kulig raz po raz powiększali dorobek wicemistrzów, którzy w 32 minucie mieli aż 14 punktów przewagi. Wtedy stało się jasne, że "Czarne Pantery" poniosą drugą porażkę w tym sezonie na własnym parkiecie.
Energa Czarni Słupsk - PGE Turów Zgorzelec 71:78 (23:15, 19:23, 10:22, 19:18)
Energa Czarni: Trice 19, Stutz 13, Hulls 12, Dutkiewicz 9, Śnieg 6, J. Taylor 5, Zimmerman 4, Nowakowski 3, Jarmakowicz 0, Mokros 0.
PGE Turów: Prince 22, Kulig 17, Dylewicz 11, Karolak 8, M. Taylor 7, T. Taylor 6, Zigeranović 4, Stelmach 3, Krestinin 0.