Starcie pod kazachską granicą było bardzo istotne dla układu tabeli grupy B. W przypadku zwycięstwa Biała Gwiazda wskoczyłaby na drugie miejsce i najprawdopodobniej została rozstawiona przed kolejną fazą. Sam początek zbudował ogromne nadzieje. Przyjezdne dzięki zorganizowanej oraz szybkiej grze prowadziły już 8:2!
Sportową agresją zupełnie zaskoczyły Rosjanki, które popełniały wówczas zdecydowanie za dużo błędów. W ogóle nie potrafiły przechytrzyć podopiecznych Stefana Svitka i sprawiały wrażenie, jakby myślami były jeszcze poza boiskiem. Gdy próbkę umiejętności dała Cristina Ouvina wynik brzmiał 7:14, co doskonale oddawało przebieg wydarzeń.
Tyle, że ekipa dowodzona przez George Dikeoulakosa wkrótce przebudziła się z letargu. W drugiej kwarcie przede wszystkim skupiła myśli przy obronie i krakowianki miały coraz mniej miejsca do oddania rzutu. Odbiło się to na ich skuteczności. Jedynie trafienia Jantel Lavender do spółki z Allie Quigley sprawiły, że rezultat wciąż oscylował wokół remisu. Niemniej inicjatywa leżała po stronie Nadieżdy. We znaki mocno dały się Anna Cruz, a także DeWanna Bonner. Ta druga słusznie uważana za liderkę teamu nie zawodziła, przysparzając wiślaczkom mnóstwo kłopotów. Nie dziwiło zatem, że długą przerwę faworytki miejscowej publiczności spędziły wygrywając 31:30.
Później małopolski team próbował rywalizować za sprawą m in. notującej całkiem udany występ Danielle McCray, lecz sił i atutów wkrótce zabrakło. Przypomniała o sobie Natalia Anoikina, która niemal indywidualnie przejęła ciężar odpowiedzialności za zdobywanie punktów. W ten sposób gospodynie wyraźniej odskoczyły.
Krakowianki natomiast nie wiedziały jak dalej walczyć. Sztab szkoleniowy dokonywał częstych zmian, lecz to nie pomagało. Spośród nominalnych rezerwowych tylko Justynie Żurowskiej udało się umieścić piłkę w koszu. Zanim nastała decydująca batalia stało się, więc jasne, iż wicemistrzynie Polski prawdopodobnie nie zdołają osiągnąć zamierzonych celów.
Niestety dla sympatyków z grodu Kraka ostatnia "ćwiartka" pogłębiła różnicę dzielącą obie drużyny. Faworyt bez najmniejszych problemów przedzierał się przez defensywę gości, by finalnie triumfować 74:53.
Nadieżda Orenburg - Wisła Can Pack Kraków 74:53 (9:16, 22:14, 23:13, 20:10)
Nadieżda: Bonner 21, Cruz 16, Anoikina 13, Kuzina 8, Zhedik 7, Dimitrakou 6, Johnson 3.
Wisła Can Pack: Quigley 16, Lavender 13, McCray 10, Ouvina 6, Tamane 6, Żurowska 2.