Słupszczanie sami pozbawili się największego atutu - defensywy. Bez niej zespół Urlepa jest niekompletny, co zresztą było widać na parkiecie. Zawodników Trefla nie trzeba było dodatkowo zachęcać - grali ofensywnie, skutecznie i wykorzystywali błędy przeciwników. Przyjezdni najwyraźniej nie byli przygotowani na taki scenariusz, bo nie potrafili wyjść z tarapatów.
Jeszcze przed przerwą "Czarne Pantery" nie zdołały się otrząsnąć. Nadal grały kiepsko i nie radziły sobie chociażby z zatrzymaniem Adama Waczyńskiego, który już w pierwszej połowie zdobył 18 punktów. Natomiast sopocianie - z niezwykłą łatwością - powiększali swoją przewagę. O postawie słupszczan świadczy fakt, że w dwie kwarty stracili aż 57 "oczek", zostali dobitnie zdominowani w strefie podkoszowej, a w dodatku kontuzji doznał Marcin Dutkiewicz.
W drugiej części spotkania zawodnicy Andreja Urlepa zdołali się poprawić. To musiało jednak nastąpić, bo gorzej... już nie było. Zresztą zespół Dariusa Maskoliunasa nie miał już takiej motywacji i po prostu odpuścił. Energa Czarni podreperowali swój dorobek, tyle że nie mieli najmniejszych szans na wygraną czy chociażby uniknięcie klęski. Za sprawą m.in. Zimmermana "Czarne Pantery" zdołały jednak zachować twarz.
Trefl Sopot - Energa Czarni Słupsk 89:72 (25:14, 32:18, 18:17, 14:23)
Trefl: Waczyński 26, Vasiliauskas 19, Jeter 14, Gadri-Nicholson 13, Majstorović 7, Leończyk 4, Stefański 3, Buterlevicius 3, Michalak 0, Jaśkiewicz 0, Brembly 0.
Energa Czarni: Śnieg 13, Trice 12, Hulls 12, Zimmerman 8, Taylor 8, Stutz 7, Dutkiewicz 5, Mokros 4, Nowakowski 3.