Zwycięstwo nie dające pełnej satysfakcji - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - BLMA

Biała Gwiazda długo męczyła się z Basket Lattes Montpellier, ale dzięki dobrej czwartej kwarcie wygrała wysoko. Niestety sam triumf nie do końca cieszy.

Ostatnie grupowe spotkanie miało dla wiślaczek ogromne znaczenie. Wciąż istniała bowiem szansa uniknięcia w następnej fazie, decydującej o ewentualnym udziale w turnieju FinalEight niezwykle silnej Nadieżdy Orenburg. Warunkiem było zwycięstwo przynajmniej 26 punktami. Zadanie trudne, ale teoretycznie możliwe do realizacji.

Już pierwsze minuty mocno zweryfikowały oczekiwania. Dały o sobie znać te same grzechy co podczas poprzednich tygodni. Gospodynie pudłowały na potęgę, więc nie dawały rady odskoczyć oponentowi. Nominalna liderka, Jantel Lavender niestety przodowała w tej niechlubnej statystyce. Odpowiedzialność próbowała przejąć Allie Quigley. Legitymująca się węgierskim paszportem obwodowa harowała po obu stronach parkietu, niemniej indywidualnie nie mogła odmienić marazmu. Zatem zamiast śrubować najważniejszą statystykę oscylowano wokół remisu.

Mankament stanowiły również zbiórki. Mnóstwo odbitych piłek przechwytywały przechwytywały, a trener Stefan Svitek aż łapał się za głowę. Słowak oprócz tego dość często rotował składem, chcąc odwrócić losy rywalizacji, tyle że zmienniczki nie wprowadziły spodziewanej świeżości.

Przyjezdne natomiast trzymały się dzielnie za sprawę Geraldine Robert. Doświadczona zawodniczka wykorzystywała nawet kawałek wolnej przestrzeni i team z Montpellier przegrywał do przerwy tylko 24:26. Taki stan nikogo w hali przy Reymonta nie zadowalał.

Trochę lepszy scenariusz miał miejsce w trzeciej "ćwiartce". Biała Gwiazda wolno, ale nabierała tempa. Przełamała się Justyna Żurowska, której wsparcia brakowało. Ponad przeciętnością górowała natomiast wspominana Quigley. 27-latka na różne sposoby notowała kolejne trafienia i właśnie dzięki niej faworytki publiczności wypracowały sobie dystans. Aczkolwiek do wymarzonych 26 "oczek" różnicy nadal zostawało sporo.

Wszystko zatem miał rozstrzygnąć finisz. Tutaj należało postawić całość na jedną kartę. I tak właśnie się stało. Francuski szkoleniowiec wpuścił rezerwowe wobec czego jakość u gości spadła. Miejscowe zaś konsekwentnie powiększały przewagę. Prawdziwa dramaturgia nastała cztery sekund przed końcem. Przy wyniku 70:46 rzuty wolne wykonywała Żurowska. Za pierwszym razem nie pomyliła się. Drugi "strzał" chybiła, lecz jakimś cudem dobiła go Lavender. Wówczas hala oszalała ze szczęścia.

Jednak radość szybko zamieniła się w rozczarowanie. Jeszcze zanim wybrzmiała syrena ekipa z Montpellier zdołała przeprowadzić jedną akcję. Skuteczną…

Wisła Can Pack Kraków - BLMA 72:48 (14:11, 12:13, 19:12, 27:12)

Wisła: Quigley 23, Żurowska 16, Lavender 14, McCray 6, Tamane 5, Szott-Hejmej 3, Skobel 3, Ouvina 2, Pawlak 0.

BLMA: Robert 15, Turcinovic 8, Sacko 8, Ciak 6, Bremont 4, Tanqueray 2, Riondet 2, Devillers 2, Basko-Melnbarde 1, Foisse 0.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (0)