Amerykanin po raz kolejny udowodnił, że jest prawdziwym liderem słupskiej ekipy. Roderick Trice dwoił i się troił, pozwalając gospodarzom przez większość meczu kontrolować jego przebieg. Rzucający w niedzielę zapisał na swoim koncie 17 punktów oraz 4 zbiórki. - To były derby, a one zawsze wywołują dodatkowe emocje, co było doskonale widać. Wiedzieliśmy, że chcąc zapewnić sobie awans do czołowej szóstki musimy ten mecz po prostu wygrać. Udało nam się to zrobić, dlatego teraz każdy kolejny mecz jest dla nas niesamowicie ważni. Chcemy wejść do czołowej czwórki i zapewnić sobie przewagę parkietu w rywalizacji ćwierćfinałowej - stwierdził 29-latek.
Rocky nie omieszkał się także wspomnieć o atmosferze koszykarskiego święta, jaka niewątpliwie panowała podczas niedzielnego spotkania w Hali Gryfia.
- Brałem już udział w podobnie głośnych meczach, jak ten z AZS-em Koszalin, ale w niedzielę to było po prostu coś niesamowitego. Będąc na parkiecie nie słyszałem kolegów z drużyny, trenera, a nawet własnych myśli - mówił z wielkim uznaniem w głosie Amerykanin.
- To było coś wspaniałego, co z całą pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci. Pobicie rekordu świata to na pewno coś ważnego i cieszę się, że mogłem być częścią tego wydarzenia - zakończył uszczęśliwiony Trice.
Teraz przed nim i jego ekipą jeszcze ostatnie spotkanie w ramach rundy zasadniczej Tauron Basket Ligi, w którym w środę 19 marca podejmą Stabill Jezioro Tarnobrzeg.