- Popełniłem w tym spotkaniu bardzo wiele strat. Poza tym, nie mogłem trafić z dystansu. Staraliśmy się walczyć, ale w pierwszej połowie zagraliśmy katastrofalnie. Po takich dwudziestu minutach bardzo ciężko wrócić do meczu. Staraliśmy się przez cała drugą połowę, ale pozwoliliśmy naszym rywalom na zbyt wiele przez pierwsze dwadzieścia minut. Czarni uwierzyli w siebie i zwyciężyli - ocenił sobotni pojedynek Krzysztof Szubarga.
Piętą achillesową ostrowskiej drużyny w sobotnim pojedynku była walka na tablicach. - Kompletnie nie zastawialiśmy naszej tablicy. To nie jest wina tylko wysokich zawodników. Niscy gracze również sobie z tym nie radzili. Na desce Czarni zrobili z nas miazgę - tłumaczył „Szubi”.
W pierwszej połowie doszło do awarii zegara i czas 24 sekund był odmierzany ręcznie. Czy było to dużym problemem dla zawodników? - To na pewno przeszkadzało. Należy pamiętać, że spiker nie mówił po angielsku i dlatego zawodnicy zza granicy nie zawsze wiedzieli, ile jest czasu do końca akcji - przyznał Szubarga.
Lider ostrowskiej Stali nie załamuje rąk i myśli już o kolejnym spotkaniu z Turowem Zgorzelec, w którym chce odnieść zwycięstwo i przełamać złą passę. - Musimy ze sobą porozmawiać i wyjaśnić sobie, dlaczego zagraliśmy tak słabo w pierwszej połowie. Będziemy chcieli jak najszybciej wyciągnąć wnioski i jechać do Zgorzelca po zwycięstwo. Naprawdę nie wiem, co się z nami stało. Być może w pierwszej połowie za bardzo w siebie uwierzyliśmy i myśleliśmy, że piłki będą nam same wpadać w ręce. Tak niestety nie było. Czarni zagrali świetnie i wynik był taki a nie inny - wyjaśnił koszykarz Atlasa Stali Ostrów.