Marcus Ginyard: Nie jest łatwo wskoczyć do drużyny po kilku miesiącach

- Nigdy nie jest łatwo wskoczyć do drużyny po sześciu-siedmiu miesiącach. Każdy zespół ma już swój styl, ale także chemię, której nie wolno naruszyć - mówi Marcus Ginyard przed meczem z PGE Turowem.

Około dwóch tygodni temu Marcus Ginyard podpisał kontrakt ze Stelmetem Zielona Góra. Amerykanin, który w poprzednim sezonie rywalizował w barwach Anwilu Włocławek, chce wywalczyć pierwsze w swojej karierze mistrzostwo. Wcześniej nie udało mu się to, poza Anwilem, ani w Niemczech, ani w drugiej lidze Izraela.

- Pamiętam Stelmet z poprzedniego roku. Ten Stelmet, który zwyciężył w lidze. Grali tutaj Walter Hodge, Quinton Hosley. Teraz ich nie ma, są inni gracze, ale myślę, że obecny zespół ma duże szanse obronić tytuł mistrzowski - mówi Amerykanin.

W miniony czwartek Stelmet pokonał u siebie głównego kontrkandydata do złotego medalu, PGE Turów Zgorzelec 84:82, zaś w niedzielę oba zespoły czeka rewanż. Tym razem w hali rywala.

Marcus Ginyard powoli adaptuje się w Zielonej Górze
Marcus Ginyard powoli adaptuje się w Zielonej Górze

- Wiem, że wszyscy upatrują nas i Turów jako głównych kandydatów do gry w finale, o czym zresztą świadczy tabela, ale koszykówka jest nieprzewidywalna, więc spokojnie koncentrujemy się na każdym kolejnym spotkaniu. Prognozowanie zostawiamy kibicom - dodaje zawodnik.

Ginyard rozegrał dotąd trzy spotkania w barwach Stelmetu. Na razie legitymuje się średnimi 5 punktów i 4 zbiórek. Trafił siedem z 17 prób z gry, grając przeciętnie 18 minut w każdym meczu. Zielonogórzanie wygrali dwa z tych trzech pojedynków.

- Myślę, że podjąłem dobrą decyzję, podpisując kontrakt w Zielonej Górze. Czuję się dobrze w zespole, nowi koledzy szybko mnie zaakceptowali. Mi pozostaje tylko uczyć się nowych rzeczy i adaptować. Nigdy nie jest łatwo wskoczyć do drużyny po sześciu-siedmiu miesiącach. Każdy zespół ma już swój system, styl, ale także chemię w drużynie, której nie wolno naruszyć - komentuje Ginyard.

- Wszystko, co mnie zastało w Zielonej Górze, jest pozytywne, a w dodatku jest podobne, do tego, co znałem z Włocławka. No, jedna rzecz jest inna - mam zdecydowanie bliżej do mojego ulubionego kraju, do Niemiec - kończy Amerykanin.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: