W niedzielę Dan Le Batard z Miami Herald doniósł o opcji, która pojawiła się podczas ostatniego trade deadline. Zanim Evan Turner przeniósł swoje talenty do Indiany, oferta z nim w roli głównej miała trafić na biurko Pata Riley'a. Chodziło o wymianę, w ramach której do 76ers powędrowałby Udonis Haslem. Człowiek legenda w Miami. Tam się urodził, chodził do szkoły i tam też spędził całą swoją koszykarską karierę. Zdobył z Heat wszystkie trzy tytuły mistrzowskie (2006, 2012, 2013). Do 20 lutego 2014 grał mało i przeważnie zajmował jedno z ostatnich krzesełek na ławce rezerwowych. Ostatnie lata to w jego przypadku pasmo problemów zdrowotnych. W dodatku w salary cap Heat zajmuje niewygodne 4,5 mln dolarów. Mimo to oferta Sixers trafiła do kosza...
Nie ma sensu zastanawiać się, czy Turner byłby nadwyżką nad Haslemem. Przykład Pacers, o którym pisałem w piątek, pokazuje, że lepsze bywa wrogiem dobrego. Larry Bird w którymś momencie przekombinował i do Indianapolis zawitał kryzys. Nie chcę zwalać winy na biednego Turnera, ale wystarczy spojrzeć na różnicę we wskaźniku +/- między nim a w okresie ich gry w Pacers (odpowiednio -74 i +116).
Nie wiadomo, czy Pat Riley w ogóle pochylił się nad propozycją Sama Hinkiego. Pewnie rzucił na nią okiem, ale wątpię, aby poważnie rozważał podjęcie takiego ryzyka, jakim byłoby oddanie Haslema. Nie w środku sezonu. Mogłoby to wprowadzić toksyczną atmosferę w szatni i obniżyć morale zespołu (tak jak w przypadku Grangera i Pacers). Poza tym Udonis szybko udowodnił, że władze nie pomyliły się w ocenie sytuacji i że również sportowo ma tej drużynie jeszcze sporo do zaoferowania.
W pierwszym w tym sezonie meczu z Pacers w ogóle nie wyszedł na parkiet. W drugim (oba rozegrane w grudniu) spędził na nim raptem 7 minut. Roy Hibbert zanotował w nich skuteczność na poziomie 67 proc. Po przerwie na All Star Game Heat grali z nimi jeszcze dwukrotnie. 26 marca Hibbert od pierwszych minut potwierdzał opinie, że jest stworzony do rywalizacji z Miami. Miażdżył na tablicach Grega Odena, a potem Chrisa Andersena. Trafił 6 z 8 pierwszych rzutów z gry.
Jednak kiedy na boisko wszedł Udonis Haslem, skończył się Roy Hibbert. Z kolejnych siedmiu prób celna okazała się tylko jedna. 33-letni skrzydłowy wypychał centra Pacers z pola trzech sekund, świetnie bronił w grze post-up i odcinał go od podań reszty zespołu. Cały czas był o krok przed nim. Przy okazji ostatniego starcia wyszedł już w pierwszej piątce. Spędził na boisku ponad 31 minut. Zanotował 11 pkt. (5/7 z gry) i 9 zb. "Big Roy'a" nie było w tym meczu (5 pkt., 1 zb., 2/7 FG). Ekipa z Florydy sprawiła jego drużynie tęgie lanie i kto oglądał, ten wie, że wynik 98:86 nie oddaje w pełni tego, co wydarzyło się w American Airlines Arena.
Po trade deadline Haslem wystąpił w 18 meczach. Grał w nich średnio po 16 minut i kręcił 4,9 pkt. oraz 4,7 zb. przy świetnej skuteczności z gry - 63,5 proc. Najważniejsze dla Heat jest jednak to, że mają dobry match-up dla Hibberta.
Przy okazji trzech meczów z Pacers, kiedy Udonis był w grze, efektywność ofensywna Heat wyniosła aż 121,6 pkt. na 100 posiadań. Tracili natomiast tylko 95,6, co oznacza, że z Haslemem Miami jest lepsze od Indiany o średnio 26 oczek (!) na każde 100 posiadań.
Nie wiemy, czy będzie zdrowy. Nie wiemy, czy Heat spotkają się jeszcze z Pacers w tym sezonie (może się to wydarzyć jedynie w finałach konferencji). Wiemy natomiast, że Heat podjęli w lutym słuszną decyzję. Wiemy też, że serce Haslema, serce mistrza wciąż bije w Miami i bije naprawdę mocno.