Niesamowite rzeczy działy się w Toyota Center w ostatnim niedzielnym spotkaniu play off. Starcie czwartej i piątej drużyny Zachodu było niezwykle wyrównane, a do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. W niej minimalnie lepsi okazali się gości, których do wygranej poprowadził niesamowity LaMarcus Aldridge, autor 46 punktów i 18 zbiórek!
Aldridge trafił 17 z 31 rzutów z gry w 45 minut przebywania na parkiecie. Gospodarze zdecydowali się nie podwajać lidera PTB w defensywie, co nie okazało się zbyt dobrym posunięciem. Aldridge skuteczną dobitką w ostatnich sekundach czwartej kwarty dał Blazers dogrywkę, lecz opuścił parkiet na minutę jej końcem z powodu szóstego przewinienia. Jego dzieło dokończył jednak Damian Lillard. Rozgrywający gości zdobył pięć punktów w ostatnich kilkudziesięciu sekundach, notując w sumie 31 oczek, dziewięć zbiórek i pięć asyst.
Spodziewano się, że seria Rockets-Blazers będzie jedną z najbardziej wyrównanych i już pierwsze spotkanie potwierdziło to. W całym meczu obie drużyny wykonały aż 79 rzutów wolnych, było mnóstwo fizycznej walki i ostrych spięć. Goście zastosowali taktykę faulowania Dwight Howard, który na linii rzutów wolnych spisywał się kiepsko - 9/17.
Rakiety jeszcze w czwartej kwarcie prowadziły 86:73 i wydawało się, że wszystko mają pod kontrolą. Aż trzech zawodników gospodarzy uzbierało przynajmniej 24 punkty - James Harden (27), Howard (24) oraz Chandler Parsons (24). W końcówce zabrakło im jednak zimnej krwi oraz skuteczności na linii rzutów wolnych. W ważnym momencie chybił nie tylko Howard, ale również Francisco Garcia.
Mecz numer dwa w środę, ponownie w Houston.
Houston Rockets - Portland Trail Blazers 120:122 (20:27, 29:21, 30:25, 27:33, 14:16)
(Howard 27, Harden 24, Parsons 24 - Aldridge 46, Lillard 31, Matthews 18)
Stan rywalizacji: 1:0 dla Blazers