Korie Lucious: Przegraliśmy ten mecz nie na parkiecie, ale w głowach

Anwil pokonał Rosę w pierwszym meczu 83:77, choć w pewnym momencie to goście prowadzili 75:71. - Przegraliśmy ten mecz nie na parkiecie, ale w głowach - mówi Korie Lucious.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Na niespełna cztery minuty przed końcem pierwszego spotkania play-off goście z Radomia mieli mecz "podany na tacy". Po trzech trójkach Jakuba Dłoniaka prowadzili bowiem 75:71, mając jednocześnie przewagę psychologiczną - w ciągu kilku minut zanotowali serię 14:1.
- To był chyba nasz najlepszy moment tego spotkania. Wszystko nam wychodziło, a Kuba uruchomił się zza łuku. Myślałem, że już wtedy ich mamy, ale niestety, chyba poczuliśmy się zbyt pewnie i to Anwil wygrał mecz. Mam wrażenie jakbyś ten mecz przegrali nie na parkiecie, ale w głowach. W najważniejszej części spotkania popełniliśmy zbyt dużo prostych błędów - komentował Korie Lucious. Amerykanin zagrał słabo w czwartek. W ciągu 30 minut zdobył tylko dziewięć oczek (4/7 z gry), wymusił pięć fauli i rozdał tylko dwie asysty. Gra Rosy Radom zdecydowanie lepiej wyglądała, gdy na parkiecie był Kamil Łączyński. W sobotę Polak jednak na pewno nie zagra.

- Straciliśmy jednego gracza, ale Anwil również (Michała Sokołowskiego - przyp. M.F.), więc co to oznacza? Że teraz przede wszystkim musimy skupić się na Jordanie Callahanie i zagrać z maksymalną presją na nim. W czwartek on był bardzo skuteczny, zdobył dużo punktów zza łuku, trafiała ważne rzuty pod koniec meczu i dobrze grał w tranzycji - tłumaczył Lucious.

Włocławianie nie będą faworytem sobotniego meczu. Absencja Sokołowskiego powoduje, że trener Milija Bogicević będzie mógł rotować właściwie tylko siódemką zawodników. Jak na drugi mecz w ciągu trzech dni, to może być zbyt mało...

- My nie będziemy niczego zmieniać. Zagraliśmy dobry mecz, wyrównany mecz z rywalem. To było typowe starcie play-off. Liczymy, że jeśli podobnie zagramy w sobotę, to tym razem szczęście uśmiechnie się do nas - dodawał Amerykanin.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Milija Bogicević: Wypadł kolejny zawodnik, ale nie załamujemy rąk  

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×