Choć wynik sugeruje coś zupełnie innego, sobotnie spotkanie między PGE Turowem Zgorzelec a AZS Koszalin diametralnie różniło się od tego, które rozegrano dwa dni wecześniej. Grający w siódemkę goście jeszcze w drugiej kwarcie przegrywali tylko jednym punktem (40:41), zaś mniej więcej do połowy trzeciej odsłony gospodarze nie mogli wypracować przewagi większej niż siedem-dziewięć oczek.
[ad=rectangle]
- Wtedy, w pierwszym spotkaniu, od samego początku prowadziliśmy dużą różnicą punktową. Teraz było troszeczkę inaczej, ale mimo to mecz skończył się bardzo podobnie - powiedział Jakub Karolak, zawodnik zgorzeleckiej drużyny.
W czwartek PGE Turów zanotował run 20:0 w drugiej kwarcie i ostatecznie wygrał 99:66. W sobotę obyło się bez tak efektownych serii, ale począwszy od połowy trzeciej kwarty (57:49) przewaga gospodarzy stopniowo zwiększała się, sięgając na koniec pojedynku 27. oczek, 93:66.
- Bardzo cieszę się przede wszystkim z tego, że wygraliśmy drugie spotkanie u nas i teraz możemy być spokojni. Nie jest łatwo utrzymać koncentrację w drugim meczu, gdy pierwszy wygrywa się aż tak wysoko - dodawał Karolak.
Młody zawodnik spędził na parkiecie tylko osiem minut, ale w tym czasie zdobył aż 11 punktów, trafiając 4/5 z gry (w tym trzy trójki). Zebrał także trzy piłki z tablic. Grę zawodnika komplementował trener Miodrag Rajković. - Być może to jest niespodzianka dla rywali, ale dla mnie nie jest. Kuba gra z meczu na mecz coraz lepiej, ale to też oznacza, że mamy wobec niego coraz większe oczekiwania. Musi robić kolejne kroki naprzód - stwierdził Serb.
Po dwóch zwycięstwach we własnej hali, PGE Turów prowadzi z AZS 2:0 w serii i jest w komfortowej sytuacji przed meczem lub meczami w Koszalinie. - W tych dwóch starciach graliśmy bardzo zespołowo, dobrze dzieliliśmy się piłką i to dało efekt. Mam nadzieję, że podobnie będzie w Koszalinie i po trzecim spotkaniu wrócimy do Zgorzelca by spokojnie przygotowywać się do półfinału - zakończył Karolak.