- To jest coś pięknego! Zaczęliśmy tę serię od dwóch porażek, przegrywaliśmy już 0-2, ale wyciągnęliśmy na 3-2 i to my jesteśmy kocurami! - powiedział tuż po zakończeniu ćwierćfinałowego pojedynku z Anwilem Włocławek uradowany rzucający Rosy Radom, Jakub Dłoniak, jak zwykle zaskakując barwnym komentarzem.
[ad=rectangle]
Niespełna 31-letni zawodnik był najskuteczniejszą i najważniejszą opcją ofensywną Rosy w batalii z Anwilem - w każdym z pięciu spotkań zdobywał ponad 16 punktów.
Ćwierćfinał play-off jednak jest już za radomianami. Od kilku dni głowy trenera Wojciecha Kamińskiego i jego zawodników zaprząta tylko jeden cel: wyrwać przynajmniej jeden mecz z dwóch w zgorzeleckiej części pojedynku półfinałowego.
- Jesteśmy naładowani pozytywną energią i jedziemy do Zgorzelca na luzie. Nic nie musimy, chcemy tam pojechać i po prostu dobrze zagrać. Dla mnie miejsce w najlepszej czwórce to coś wyjątkowego, ale to nie oznacza, że spoczywamy na laurach. Będziemy walczyć jeszcze mocniej - tłumaczy zawodnik Rosy.
Na papierze wątpliwości nie ma żadnych. PGE Turów ma głębszy skład, szerszą możliwość rotacji, a także większą jakość czysto koszykarską. Dodatkowo, zgorzelczanie z pewnością są mniej zmęczeni, w końcu w ćwierćfinale rozegrali tylko trzy spotkania, a Rosa - pięć.
- Do tej rywalizacji trzeba podejść spokojnie. Na pewno trenerzy znajdą sposób na rywala, a do nas będzie zależało zrealizować taktykę na parkiecie. Trzeba wierzyć, że w tym półfinale może zdarzyć się dla nas coś wyjątkowego. Półfinał to super sprawa, ale chcemy powalczyć o coś więcej. Nie to, że jakoś się teraz napinam, ale jak już się jest w czwórce trzeba szarpać z całych sił i starać się o jak najlepszy wynik i jednocześnie cieszyć się koszykówką, bo to piękny sport - kończy Dłoniak.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]