W niedzielę ekipy PGE Turowa Zgorzelec i Rosy Radom zmierzą się ze sobą po raz drugi. W pierwszym starciu zdecydowanie lepsi byli gospodarze, którzy wybili koszykówkę z głów radomianom już w drugiej kwarcie.
Zawodnicy Miodraga Rajkovicia zagrali dokładnie tak, jak przyzwyczaili do tego w ćwierćfinale: płynnie, ofensywnie, do maksimum wykorzystując swoją najgroźniejszą broń, czyli szybki atak. Z kontry zdobyli 13 oczek w całym meczu, a po stratach Rosy - 21. Kluczowym elementem, który przesądził o ich zwycięstwie były jednak trójki. Już do przerwy zgorzelczanie trafili aż 10 rzutów zza łuku, a w całym meczu - 16.
[ad=rectangle]
- W pierwszej kwarcie pokazaliśmy, że możemy i umiemy z nimi grać. Niestety w drugiej i trzeciej popełniliśmy tyle błędów, że oni nie mogli tego nie wykorzystać - mówił Kirk Archibeque, środkowy Rosy.
Radomianie mieli problem z powrotem do obrony, a w momencie, w którym zdążyli ustawić defensywę, gospodarze łatwo wygrywali pojedynki jeden na jednego. Efektów nie przyniosła także strefa. PGE Turów łatwo zwiększał prowadzenie, które sięgnęło 30 punktów po trzech kwartach (86:56).
[i]
- Jeśli pozwalasz grać Turowowi tak, jak my to zrobiliśmy, to oni zawsze to wykorzystają. Największe pretensje musimy mieć do siebie o te kontry Turowa. Każda nasza strata, każdy nieudany rzut kończył się właściwie tak, że zgorzelczanie próbowali uruchomić szybki atak i często byli skuteczni -[/i] dodał Archibeque.
Amerykanin był bardzo istotnym elementem układanki Rosy w trzech wygranych przez zespół ćwierćfinałowych starciach z Anwilem Włocławek. Koszykarz notował wówczas średnio 17 oczek (68 procent z gry) i 10,3 zbiórki. W piątek zagrał jeszcze skuteczniej - zdobył 24 punkty i zebrał dziewięć piłek. Problem w tym, że nie otrzymał wsparcia od swoich kolegów.
- Na pewno czujemy w nogach te mecze z Anwilem, ale to żadna wymówka. To jest play-off, więc trzeba grać na maksa. Teraz musimy trochę odpocząć, porozmawiać o taktyce, w niedzielę gramy z Turowem po raz drugi i na pewno będziemy chcieli rozegrać to spotkanie w inny sposób - tłumaczył zawodnik.
Przed rozpoczęciem serii wiele mówiło się o tym, że Rosa, awansując do czwórki, dokonała rzeczy historycznej i nawet jeśli nie zdobędzie medalu, sezon w Radomiu uznają za bardzo udany.
- Zdajemy sobie my już teraz osiągnęliśmy wielki sukces. Mieliśmy grać w ósemce, weszliśmy do szóstki, a teraz jesteśmy wśród czterech najlepszych drużyn w Polsce. To wielka sprawa, która sprawia, że jestem bardzo dumny. To nie jest jednak tak, że spoczywamy na laurach. Pierwszy mecz w serii nam nie wyszedł, ale jeszcze się nie poddajemy - zakończył Amerykanin.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]