Kirk Archibeque odrodzony, a Rosa w półfinale

- Wygrywaliśmy, było bardzo blisko, ale Anwil nie poddał się do samego końca, stąd taka nerwówka. To było wyjątkowe trudne zadanie ich pokonać - mówi Kirk Archibeque, po awansie do półfinału TBL.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Gdy w fazie szóstek Rosa Radom musiała radzić sobie bez Kirka Archibeque'a, forma drużyny wyraźnie spadła. Zespół Wojciecha Kamińskiego, po czterech zwycięstwach na początek, przegrał sześć ostatnich spotkań w tej części rozgrywek i do play-off przystępował z piątego miejsca. Brak Archibeque'a uwidocznił się m.in. w meczach z Anwilem Włocławek. Rottweilery wygrały najpierw 66:64, a w rewanżu 81:75.
Na szczęście dla trenera Kamińskiego, całej drużyny Rosy i kibiców, tego klubu Amerykanin zdążył wrócić po kontuzji na najważniejsze etap rozgrywek, fazę play-off. Choć w pierwszych dwóch meczach (przegranych przez radomski klub) Archibeque był daleko od formy.

- Niestety, tak naprawdę to jednak nie jestem jeszcze gotowy do gry na 100 procent. Raczej na jakieś 70 - mówił wówczas center, dodając - Przegraliśmy, ale gramy dalej. Porażki nie oznaczają jednak, że nagle trzeba wywracać wszystko do góry nogami. Jak się okazało, słowa koszykarza były prorocze.

W trzech kolejnych meczach Archibeque pokazał bowiem swoją wartość, notując średnio 17 oczek (68 procent z gry) i 10,3 zbiórki. W kluczowym starciu, potyczce numer pięć w Hali Mistrzów, doświadczony środkowy uzyskał 13 oczek i 11 zbiórek, a Rosa, dzięki zwycięstwu 74:68, awansowała do półfinału.

- Osiągnęliśmy wielki sukces. Mieliśmy grać w ósemce, weszliśmy do szóstki, a teraz jesteśmy wśród czterech najlepszych drużyn w Polsce. To wielka sprawa, która sprawia, że jestem bardzo dumny - mówi Archibeque.

Trzecia wygrana w serii nie przyszła jednak Rosie bezproblemowo. Goście wygrywali już 68:51, ale włocławianie zerwali się w szaleńczym ataku na kilka minut przed końcem spotkania i przegrywając 68:70, mieli nawet w rękach piłkę na remis lub zwycięstwo. Decydujący rzut nie wpadł jednak do kosza.

- Wygrywaliśmy, było bardzo blisko, ale Anwil nie poddał się do samego końca, stąd taka nerwówka. Łatwo jest usiąść z boku i powiedzieć: powinniście wygrać wcześniej, po co ten stres pod koniec meczu? Trzeba jednak pamiętać, że to było wyjątkowe trudne zadanie pokonać Anwil na jego własnym parkiecie w najważniejszym meczu serii. Anwil złapał rytm w końcówce i był blisko, ale na szczęście umieliśmy zachować zimną i zagrać z sercem - powiedział Archibeque.

W piątek Rosa Radom rozpocznie półfinałową serię w Zgorzelcu z PGE Turowem. Z tak skutecznie grającym środkowym, nie są skazani na porażkę.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Wojciech Kamiński: Nie wszyscy w nas wierzyli

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×