Trefl Sopot z piekła... do raju?

Trefl Sopot był o krok od odpadnięcia z rozgrywek w serii z Energą Czarnymi Słupsk, tymczasem teraz ma szansę wyeliminować wielki Stelmet Zielona Góra. Czy sopocianie sprawią sensację w niedzielę?

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Sopockie "piekiełko" w Ergo Arenie

W 34. minucie piątego, decydującego spotkania z Energą Czarnymi Słupsk Trefl Sopot przegrywał już 50:68 i wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że do Zielonej Góry na potyczkę ze Stelmetem pojedzie zespół Andreja Urlepa. Mało kto wówczas liczył na to, że sopocianie wrócą do gry i odrobią straty. Stał się jednak cud. Coś pękło w drużynie ze Słupska i sopocianie małymi krokami zaczęli odrabiać straty. Do głosu doszło trio Adam Waczyński-Paweł Leończyk-Michał Michalak, które zdobyło 21 z ostatnich 25 punktów całej drużyny. Trener Urlep twierdził, że kluczowe były trójki Waczyńskiego, który w ostatniej kwarcie rzucił 11 oczek.

- Jesteśmy trochę chimeryczną drużyną. Nie jest tak, że nie chcemy w każdym meczu być agresywni i trudno racjonalnie wytłumaczyć, czemu czasami podchodzimy do tego w taki, a nie inny sposób - ocenia Marcin Stefański, kapitan Trefla Sopot.

Wielka feta w obozie Trefla

Po tym zwycięstwie w obozie Trefla zapanowała euforia. Koszykarze długo świętowali ten triumf z kibicami po zakończeniu spotkania. Michał Michalak zapowiadał, że kolejna taka feta odbędzie się po... wygranym finale.

Na dobrej tej energii sopocianie pojechali do Zielonej Góry, gdzie udało im się wyrwać jedno zwycięstwo, odbierając przy okazji Stelmetowi atut własnego boiska. Sami zawodnicy po cichu liczyli, że tę serię uda się zamknąć już w Ergo Arenie. Przeliczyli się. W pierwszym spotkaniu zielonogórzanie wygrali 94:69. Wydawało się, że Stelmet odzyskał dobrą formę i w czwartym meczu dopełni formalności. Ekipa z Winnego Grodu wyszła jednak na tę potyczkę zbyt pewna sobie, co wykorzystali sopocianie, którzy i tak nie mieli już nic do stracenia.

- Trudno wytłumaczyć nasze przemiany. To już jest bardziej psychologia, a ja się na tym za bardzo nie znam. Trener dobrze nas motywuje, ja, jako kapitan, też staram się w tym pomóc, ale czasami nie odnosimy oczekiwanego skutku - podkreśla Stefański.

Koszykarski raj jest już blisko...

Przed rywalizacją ze Stelmetem Zielona Góra mało kto liczył na to, że koszykarze Trefla Sopot podejmą walkę z mistrzem Polski. Wielu skazywało sopocian na pożarcie - ci jednak udowodnili, że są drużyną ze sporym potencjałem, mimo że zespół w tym roku nie jest zbudowany za gigantyczne pieniądze. - Być może rywale są pod większą presją, ponieważ grają u siebie, są mistrzami Polski, mają większy budżet od nas - mówi Stefański, który nie ma wątpliwości, że kluczem do wygranej będzie żelazna defensywa.

- Trener powiedział nam, że jeśli chcemy zdobyć jakiś tytuł w tym sezonie, to tylko obroną. W ostatnim meczu okazała się ona kluczem do zwycięstwa, dlatego możemy cieszyć się z doprowadzenia do remisu w serii półfinałowej - zaznacza Stefański.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Stelmet obudzi się na piąte spotkanie? "Nie mamy innego wyjścia"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×