W serii półfinałowej rywal Stelmetu - Trefl Sopot nie potrafił znaleźć na to recepty. Podopieczni Dariusa Maskoliunasa mieli wielki problem z powstrzymaniem Łukasza Koszarka, który niemal do perfekcji opanował grę pick&rolli z wysokimi zawodnikami. Zwykle robi to z Vladimirem Dragiceviciem, ale gdy go zabrakło - skutecznie akcję wykańczał Adam Hrycaniuk.
[ad=rectangle]
- Naprawdę znakomicie to grają. Łukasz jest bardzo dynamiczny, z kolei Vlado dobrze ścina pod kosz. Trzeba im oddać. Zresztą Łukasz po tych akcjach może rzucić, a jak nie rzuca to podaje i nadal jest bardzo groźnie. Na obwodzie ma przecież świetnych rzucających w postaci Zamojskiego i Brackinsa - mówił Adam Waczyński, jeden z zawodników Trefla Sopot.
Teraz wszyscy zastanawiają się nad tym, czy ten sposób gry wystarczy na pokonanie PGE Turowa Zgorzelec, który na pewno w defensywie spisuje się nieco lepiej od zespołu z Sopotu.
W Zielonej Górze są pewni, że to zadziała, o czym przekonuje sam Koszarek.
- Te pick&rolle gramy od początku sezonu. Spotkaliśmy się już z różnymi typami defensyw i wiemy jak mamy reagować. To jest właśnie nasz duży atut. Rozumiemy się już na bardzo wysokim poziomie. W dodatku jak pomogą strzelcy, to otworzy się także obwód i będzie więcej miejsca pod koszem. O to właśnie chodzi - zaznacza Koszarek, który tłumaczy nieco specyfikę pick&rolla.
- Wszyscy myślą, że to gra dwójkowa, a tak właśnie nie jest. W tym rolę grają także strzelcy, którzy otwierają miejsce podkoszowym. Wszyscy mają swoją rolę w tej grze - ocenia kapitan Stelmetu Zielona Góra.