Robert Witka: Zabrakło nam prądu...

Rosa Radom dzielnie walczyła z Treflem Sopot w małym finale Tauron Basket Ligi. Ekipa Wojciecha Kamińskiego zadanie miała jednak podwójnie trudne, bo grała praktycznie bez podkoszowych.

Osamotniony Kim Adams starał się walczyć z graczami wysokimi Trefla Sopot, ale w pojedynkę niewiele mógł zrobić. Amerykanin był jedynym środkowym Rosy w serii z ekipą z Trójmiasta. Kirk Archibeque oraz Hubert Radke od jakiegoś czasu zmagali się z urazami i nie mogli pomóc drużynie w małym finale.

[ad=rectangle]
- Nie ma co ukrywać, że zabrakło nam prądu w tym trzecim spotkaniu. Zbyt wąska rotacja dała o sobie efekt w drugim i trzecim meczu. Ciężko się gra w siódemkę - zaznacza Robert Witka, który był najjaśniejszą postacią Rosy w tym małym finale.

W tym trzecim spotkaniu radomian zawiodła przede wszystkim skuteczność. Z dystansu Rosa trafiała na 20-procentowej skuteczności (5/25), a to jest przecież najgroźniejsza broń ekipy Wojciecha Kamińskiego.

- Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że Trefl utrudniał nam wyjście do pozycji. Bardzo agresywnie grali w obronie. Mogliśmy penetrować pod kosz, ale tam straszył nas Nicholson. Dobrze nas odczytali i byli przygotowani do rywalizacji z nami - dodaje Witka.

- Ten pierwszy mecz był rozgrywany przez nas na euforii i świeżości. Trefl był trochę rozkojarzony, później podszedł już w pełni zmobilizowany i to było widać - ocenia Witka.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/b]

Źródło artykułu: