Choć w swoim dorobku medalowym Michał Chyliński miał "tylko" jedno srebro wywalczone z PGE Turowe Zgorzelec, zdawał sobie doskonale sprawę z tego,jak wyglądała dotychczasowa historia jego drużyny. 10 sezonów w ekstraklasie, pięć finałów i pięć porażek. Aż do środy i szóstego starcia ze Stelmetem Zielona Góra.
[ad=rectangle]
- Nikt już nam nie powie, że jesteśmy "wiecznie drudzy". Nikt już nie użyje takiego określenia w stosunku do mnie, czy moich kolegów. W końcu PGE Turów jako klub i Zgorzelec jako miasto, mają złoty medal mistrzostw Polski. W końcu są, a właściwie, w końcu jesteśmy mistrzami! To naprawdę wyjątkowy moment dla mnie, ciężko ukryć wzruszenie - śmiał się i na zmianę ocierał łzy z policzka Michał Chyliński, "atakowany" po ostatniej syrenie przez chmarę dziennikarzy.
Chyliński gra w Zgorzelcu, z roczną przerwą w sezonie 2010/2011, od roku 2009. Był kapitanem tego zespołu, lecz liczne problemy zdrowotne, z którymi zmagał się w tych rozgrywkach, sprawiły, że opaskę przejął Filip Dylewicz. Gdy jednak nadszedł moment wzniesienia pucharu za zwycięstwo w Tauron Basket Lidze, nowy kapitan nie wyobrażał sobie, że może to uczynić bez swojego młodszego kompana.
- To bardzo ładny gest Filipa. Jestem wzruszony. Filip zastąpił mnie w tej roli, gdy nie mogłem grać z powodu kontuzji i to na pewno on poprowadził nas w tym sezonie do złota. Bardzo mi miło, że nie zapomniał o mnie w tej chwili. Długo będę pamiętał ten moment... - dodawał Chyliński.
PGE Turów szykował się na wielką fetę już kilka dni temu, wszak spotkanie numer pięć rozgrywał w swojej własnej hali. Wówczas jednak presja dała znać o sobie i sprawiła, że lepszy okazał się Stelmet. Ta sama presja jednak udzieliła się zielonogórzanom w starciu numer sześć. Choć oczywiście sama presja to nie wszystko. Koszykarze ze Zgorzelca zagrali świetny mecz w defensywie.
- Zatrzymać Stelmet na 60 punktach w ich własnej hali to jest naprawdę dobry wynik. Ale najważniejsze jest to, że wygraliśmy, a nie to, jak wygraliśmy. Sezon się skończył, w końcu jesteśmy mistrzami! Liczyliśmy na sukces w pięciu meczach, ale tamten pojedynek w naszej hali po prostu nam nie wyszedł. Na pewno było w tym wszystkim trochę stresu. Wiedzieliśmy jednak, że jak zagramy swoją koszykówkę, to jesteśmy w stanie pokonać Stelmet u siebie i tak się stało. Nie ma co wracać do meczu numer pięć - dodawał Chyliński.
Polski rzucający, z powodu kontuzji stopy, wystąpił tylko w 26 meczach w tym sezonie. Jego licznik zatrzymał się pułapie 6,7 punktu (43 procent z gry) oraz 1,5 asysty.
- Nie ma o czym mówić. Liczy się tylko sukces zespołu. Na pewno zasłużyliśmy na to mistrzostwo w przekroju całego sezonu. Teraz czas na świętowanie! - zakończył Chyliński.
Szkoda że kontuzje trochę go zatrzymały ale i tak jest bardzo solidnym zawodnikiem:)
Zasłużyłeś Michał na ten tytuł i godnie reprezentuj Polskę w Euro Czytaj całość