J.P. Prince: Zatrudnili mnie, bym pomógł zdobyć złoto

- Zatrudnili mnie, bym pomógł zdobyć złoto. Teraz mogę powiedzieć: zadanie wykonane - mówi J.P. Prince, jeden z głównych architektów pierwszego triumfu PGE Turowa Zgorzelec w historii.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Pod koniec kwietnia, kiedy było już wiadomo, że sezon zasadniczy PGE Turów Zgorzelec zakończy na pierwszym miejscu w lidze, nie można nie było zauważać analogii do wcześniejszych rozgrywek. W sezonie 2012/2013 zgorzelczanie również bowiem przystąpili do fazy szóstek z fotela lidera, ale w wielkim finale przegrali. Zapytany przed prawie dwoma miesiącami o tę kwestię, J.P. Prince, odpowiedział: - Tak się wtedy stało, bo mnie tutaj nie było. Teraz będzie inaczej.
Po środowym spotkaniu trzeba oddać szacunek Amerykaninowi, który dopilnował, by jego słowa stały się faktem. W meczu numer sześć finału do 10 punktów dołożył siedem zbiórek, a PGE Turów pokonał na wyjeździe Stelmet 72:60, ostatecznie wygrywając finałową serię 4-2.

W kluczowej fazie sezonu Prince osiągnął średnie 13,6 punktu, 6 zbiórek oraz 2 asysty. W trakcie całych rozgrywek (44 meczów) ostatecznie uzyskał zdobycze indywidualne na poziomie 16,4 punktu, 5,3 zbiórki oraz 3,1 asysty.

- Klub ściągnął mnie tylko w jednym celu. Zatrudnili mnie mówiąc: "musisz nam pomóc zdobyć złoty medal, bo jeszcze nigdy nam się to nie udało". I teraz właśnie mogę powiedzieć: misja wykonana. Oczywiście, nie zrobiłem tego sam. Wszyscy zagraliśmy kapitalnie i nie pozostawiliśmy Stelmetowi złudzeń co do tego, kto był lepszy w tym finale - cieszył się tuż po ostatniej syrenie Amerykanin.

Mistrzostwo z PGE Turowem Zgorzelec to pierwszy taki triumf Prince'a w karierze, który wcześniej grał nawet w tak egzotycznych ligach jak wenezuelska czy chińska.

- Miałem w życiu wiele fantastycznych doświadczeń, ale nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. To wyjątkowa rzecz. Mistrzostwo oznacza, że w danym czasie i danym miejsce jesteś najlepszy. Po prostu najlepszy. To wielka sprawa - dodawał 27-latek, na którego temat media są zgodne: w przyszłym sezonie nie zobaczymy go na parkietach Tauron Basket Ligi. Koszykarz prawdopodobnie wybierze jedną z intratnych ofert zagranicznych. Już teraz ma kilka propozycji.

- Nie wiem co się wydarzy w przyszłości. Nie chcę obecnie podejmować żadnej decyzji, bo teraz jest czas na zabawę. To był długi sezon, ale zdobyliśmy mistrzostwo Polski, więc teraz możemy się bawić, a ja nie chcę niczego innego - zakończył Amerykanin, który po chwili zademonstrował taniec zwycięstwa wraz ze swoimi kolegami, Tony'm i Mike'iem Taylorami na parkiecie w hali CRS. Właściwa zabawa, ta do białego rana, odbyła się jednak w zupełnie innym miejscu i bez tłumu kibiców oraz dziennikarzy...

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Michał Fałkowski: Na wschód od finałów - część 5

Czy J.P. Prince nadal będzie grał w TBL w sezonie 2014/2015?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×