Sukces sportowy na miarę możliwości - rozmowa z Beatą Radziszewską, prezesem Spójni Stargard Szczeciński

Beata Radziszewska jest prezesem Spójni Stargard Szczeciński od 14 maja. W rozmowie ze Sportowefakty.pl opowiedziała o sytuacji klubu oraz planach na przyszłość.

Patryk Neumann
Patryk Neumann

Patryk Neumann: Została pani prezesem Spójni Stargard Szczeciński ponad dwa miesiące temu. Decyzja o podjęciu tego wyzwania była trudna?

Beata Radziszewska: To była bardzo trudna decyzja. Oprócz tego ogromnie zaskakująca, że właśnie ja, osoba wiele lat związana ze sportem, ale zdecydowanie innym: pływaniem, płetwonurkowaniem dostałam taką propozycję. Nie ukrywam, że w życiu nie lubię łatwych rozwiązań. Chciałabym się podejmować czegoś, co jest trudne i prostować takie historie. Tak, jak mówiłam na nadzwyczajnym walnym zebraniu, że jestem świadoma praw i obowiązków. Wyrażając zgodę na bycie prezesem wiem, co mnie czeka. Trudności po to są w życiu, żeby je pokonywać.
Jaką pracę wykonał zarząd od czasu wyborów?

- Ogromną (śmiech). Przede wszystkim sytuacja w biurze jest unormowana. Praca administracyjna już funkcjonuje. Wszelkie przepływy dokumentów są unormowane. To znajdowało się w jednych rękach i nie było słuszne. Jedna osoba nie może przy tak ogromnym klubie i takim zaangażowaniu środków finansowych prowadzić wszystkiego samodzielnie. To musi być zespół ludzi i taki zespół mamy. Największym zadaniem było uzyskanie kredytu 1,2 mln złotych i spłacenie zobowiązań wobec instytucji skarbu państwa, zawodników oraz innych podmiotów.

Ile czasu Spójnia ma na spłacenie kredytu?

- Cztery lata. Kredyt jest podpisany do końca czerwca 2018 r. Będziemy spłacali w ratach prawie 30 tys. miesięcznie.

To realne zobowiązanie?

- Oczywiście, że tak. Jest to możliwe. Mam podpisane umowy ze sponsorami, które zabezpieczyły spłatę kredytu.

Będzie też to jednak chyba oznaczało konieczność oszczędzania dla klubu?

- Zawsze uważam, że pieniądze sponsorów, czy to będzie samorząd trzeba wydatkować w sposób transparentny, celowy, rzetelny i przede wszystkim gospodarny. Nie wolno być rozrzutnym. To nie są moje pieniądze. To jest biznes. Sponsor daje pieniądze, bo też czegoś oczekuje od drużyny, którą wspiera. Musi być zabezpieczony sukces sportowy na miarę możliwości organizacyjnych, administracyjnych i ekonomicznych. Nie wolno odwracać tych proporcji.

Ustaliliście już, jako zarząd, skąd wzięły się te zaległości finansowe, jak powstały?

- Cały czas jeszcze sprawdzamy dokumenty. Po kontroli ZUS-u, która wykazała, że były nie tak naliczone odpisy do ZUS-u należało pokryć te zobowiązania.

Powiedziała pani o kwocie 1,2 mln potrzebnej na spłatę zobowiązań. Czy przed objęciem stanowiska prezesa Spójni miała pani świadomość, że są to aż takie zaległości?

- Nie.

Wspomniała pani o tym, że spłaciliście również zaległości względem zawodników. Co z tymi, którzy zgłaszają roszczenia względem klubu i twierdzą, że należą im się pieniądze?

- Przede wszystkim muszą przekazać i udowodnić, że mają rację. Muszę sprawdzić to w swoich dokumentach. Jeżeli klub zalega zawodnikowi z określoną kwotą i było to zapisane zgodnie z prawem w kontraktach to trzeba to rozliczyć. Jeżeli czegoś takiego nie ma to nie widzę takiej możliwości.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×