Zostałem wychowany na barwach Legii - rozmowa z Kamilem Łączyńskim, reprezentantem Polski

Kamil Łączyński w rozmowie z naszym portalem przyznaje, że jest wielkim fanem Legii Warszawa. - Od dziecka tata zaraził mnie miłością do tego klubu. Tak też zostało - opowiada zawodnik.

Karol Wasiek: Wiem, że na co dzień jesteś wielkim kibicem Legii Warszawa. Rozumiem, że oglądałeś ostatni mecz z Celticem Glasgow?

Kamil Łączyński: Oglądałem tylko fragmenty tego spotkania. Widziałem pierwsze 15 minut, bo później mieliśmy kolację. Dotarłem na drugą połowę meczu, która była świetna w wykonaniu Legii.

Rozemocjonowany, czy raczej pełen spokój?

- Jak wychodziłem z pokoju, to akurat Legia strzeliła wyrównującą bramkę. Wówczas nieco się uspokoiłem, ale nerwy pojawiły się w restauracji, bo tam nie mamy telewizora (śmiech). Musiałem siedzieć na telefonie. Cały czas jednak śledziłem wynik tego meczu. Pytałeś mnie, czy byłem spokojny o wynik, to odpowiem twierdząco. W drugiej połowie gra Legii wyglądała naprawdę przyzwoicie. Wydaje się, że rezultat mógłby być nieco wyższy, ale 4:1 to wynik imponujący.

[ad=rectangle]
Trzybramkowa zaliczka wystarczy na rewanż?

- Myślę, że tak. Chociaż warto zauważyć, że Celtic w meczach wyjazdowych nigdy nie błyszczy. Szkoci znacznie lepiej czują w meczach domowych. Tam potrafią narzucić swój styl gry. Potrafią odrabiać straty, ale liczę na to, że teraz im się nie uda tego zrobić. Trzeba być jednak uważnym, bo wszystko się może zdarzyć.

Ivica Vrdoljak podjął słuszną decyzję - podchodząc do drugiego karnego? Można go nazwać kozakiem?

- Mi się to akurat spodobało. Zresztą on ma bardzo duży procent, jeśli chodzi o skuteczność wykonywanych rzutów karnych. Byłem pewien, że strzeli gola, ale stało się inaczej. Aczkolwiek oglądając mecz, krzyczałem, żeby to Radović wziął piłkę i strzelał.

Jak koledzy na to reagują? Naśmiewają się, czy może namówiłeś ich do oglądania?

- Powiem szczerze, że w dniu meczu wszyscy wiedzą, że Legia gra. Skrupulatnie przypominam wszystkim o tym, żeby nie zapomnieli (śmiech). Później chłopacy pytają, jak wynik, jak wyglądał mecz. Pamiętam spotkanie z Irlandczykami i moment, kiedy Legia straciła pierwszą bramkę. Szyderstwa wówczas nie było końca (śmiech). Cały czas mi docinali. Aczkolwiek teraz mi wszyscy gratulowali.

Widzisz Legię w Lidze Mistrzów?

- Bardzo bym chciał, ale nie ma co ukrywać, że to jeszcze daleka droga do tego. Najpierw trzeba przejść Celtic. Później trzeba będzie wyeliminować jeszcze jedną rozstawioną drużynę. Będzie trudno, ale to jest sport, więc wszystko jest możliwe.

Kamil Łączyński: Zostałem wychowany na barwach Legii
Kamil Łączyński: Zostałem wychowany na barwach Legii

Od kiedy zaczęła się ta miłość do Legii?

- Od dziecka. Tata zaraził mnie miłością do kibicowania Legii i oglądania jej meczów. Pamiętam, jak kiedyś do naszego domu przychodziło sporo znajomych z racji tego, że mieliśmy akurat specjalny kanał telewizyjny, na którym transmitowano spotkania. Ja siadałem z nimi i oglądałem.

Grałeś w Polonii, ale to nie przeszkadzało temu, żeby nadal kibicować Legii?

- Zostałem wychowany na barwach Legii. Miałem z tego powodu różne nieprzyjemności ze strony kibiców Polonii, ale z drugiej strony - respekt i szacunek ze strony moich znajomych, którzy kibicują Legii.

Mecze Legii z "Żylety", czy innej trybuny?

- Jak chodzę na mecze Legii, to tylko i wyłącznie siadam na "Żylecie". Inna trybuna nie wchodzi zupełnie w grę. Lubię te emocje, które są na tej trybunie. Tam wszyscy mają jeden cel - dopingowanie przez pełne 90 minut. Zresztą nawet jak oglądałem mecz w telewizorze i słyszę te wszystkie piosenki, to sam sobie je śpiewam.

Źródło artykułu: