Kwamain Mitchell: Ważne, że idziemy do przodu

Kwamain Mitchell zdobył 18 punktów w meczu z Anwilem, ale jego zespół nie sprostał rywalom w pierwszym dniu Turnieju o Różę Kutna. - Robimy błędy, ale ważne, że idziemy do przodu - mówi Amerykanin.

- Szkoda tego meczu. Bardzo liczyliśmy, że grając pierwszy oficjalny mecz przed własną publicznością, w odnowionej hali, uda nam się wygrać. Niestety, rywal okazał się zbyt mocny - mówi po pierwszym starciu Turnieju o Różę Kutna Kwamain Mitchell, rozgrywający Polfarmexu.
[ad=rectangle]
Amerykanin zagrał bardzo dobry mecz i momentami ciągnął grę swojego zespołu w pojedynkę. W całym spotkaniu rzucił 18 punktów i do tego rozdał aż dziewięć asyst. W dużej mierze to on brał na siebie ciężar gry pod koniec trzeciej i w czwartej kwarcie, gdy kutnianie gonili wynik.

Do przerwy bowiem gospodarze prowadzili 40:37, ale w pierwszych 10 minutach po zmianie stron pozwolili Anwilowi zdobyć aż 31 punktów. W pewnym momencie przegrywali więc już 54:68, ale bardzo skuteczna gra Mitchella spowodowała, że na pięć minut przed końcem starcia było tylko 69:70.

- Słabo weszliśmy w tę drugą połowę. Gdybyśmy zagrali na takiej samej koncentracji oraz na takiej samej skuteczności, jak w pierwszej części spotkania, to wówczas wynik byłby inny. Niestety, popełniliśmy sporo błędów i przegraliśmy. Anwil to bardzo dobry zespół, jeden z lepszych w lidze, bardzo ograny, mają w składzie doświadczonych graczy i to było widać w ich grze - komentuje Mitchell.

- Popełniamy sporo błędów, ale ważne, że idziemy do przodu. Jeszcze tydzień, dwa tygodnie temu nasza gra wyglądała zupełnie inaczej. Słabiej. Teraz, pomimo porażki, stylowo było nieźle - dodaje gracz.

Porażka sprawia, że w niedzielę Polfarmex zmierzy się w meczu o trzecie miejsce z Asseco Gdynia. Zespół Davida Dedka przegrał bowiem nieoczekiwanie z MKS Dąbrowa Górnicza 68:76.

- Zrobimy wszystko by wygrać i pozytywnie zakończyć turniej przed własną publicznością. W sobotę dałem dużo punktów, ale niestety moja drużyna przegrała, więc nie mam żadnych powodów do radości. Postaram się więc, by w niedzielę było inaczej - kończy Amerykanin.

Źródło artykułu: