W tym artykule dowiesz się o:
W pierwszym meczu drugiego dnia zmagań mistrz Polski - PGE Turów Zgorzelec zmierzył się z Banco di Sardegna Sassari. To spotkanie miało zadecydować, która ekipa okaże się najlepsza w turnieju. Lepiej w mecz weszli gracze z Włoch, wśród których nie zawodził Rakim Sanders. Zgorzelczanie zaczęli grać zdecydowanie lepiej kiedy na parkiecie pojawił się Nemanja Jaramaz, dla którego ten sezon może okazać się przełomowy. Turów odrobił większość strat i po pierwszej kwarcie tracił do rywali tylko 2 oczka. Druga odsłona to mocny start zawodników Miodraga Rajkovicia. Świetną zmianę dał Michael Gospodarek i mistrz Polski szybko zbudował kilku punktową przewagę. Końcówka pierwszej połowy to już jednak dominacja graczy Sassari, którzy punktowali głównie za sprawą Jerome Dysona oraz Miroslava Todicia i po pierwszej połowie Turów minimalnie przegrywał 48:49.
W drugiej połowie przypomniał o sobie David Logan, który brylował w ataku. Przez chwilę mecz toczył się jakby to właśnie były reprezentant Polski grał sam przeciwko całej ekipie Turowa. Odpowiedzią na Logana była dobra gra Jaramaza, który był tego dnia znakomicie dysponowany. Ostatnia kwarta to już gra kosz za kosz. Zgorzelczanie cały czas byli w kontakcie punktowym z rywalami, ale na prowadzenie wyszli dopiero na 33 sekundy przed końcem meczu. Po wolnych Logana wynik jednak znów był korzystny dla zawodników Sassari. Wtedy decydującą akcję meczu przeprowadził nie kto inny jak Nemanja Jaramaz, który rzutem za dwa na 5 sekund przed końcem dał zwycięstwo drużynie mistrzów Polski 97:96 i tym samym puchar z rąk legendy polskiej koszykówki - Mieczysława Łopatki powędrował w ręce zawodników ze Zgorzelca.
PGE Turów Zgorzelec - Banco di Sardegna Sassari 97:96 (22:24, 26:25, 29:27, 20:20)
PGE Turów: Jaramaz 21 (3x3), Chyliński 15 (1x3), Zigeranovic 13, Moldoveanu 12 (2x3), Taylor 11, Nikolić 9, Gospodarek 7, Karolak 5 (1x3), Kostrzewski 4, Kurzyński 0.
Sassari: Logan 28 (2x3), Sanders 21 (1x3), Todic 18 (4x3), Dyson 15 (1x3), Brooks jr 7 (1x3), Cusin 7, Devecchi 0, Sosa 0, Chessa 0, Vanuzzo 0. [ad=rectangle] Podrażniony porażką z drużyną Banco Śląsk Wrocław zaczął drugi mecz turnieju z wysokiego "C". Wrocławianie w pierwszej kwarcie wręcz rozbili zespół mistrza Rumunii, a prym w ataku wiedli Lawrence Kinnard oraz Jakub Dłoniak. Dodatkowo WKS postawił twardą i szczelną obronę, której nie mogli sforsować koszykarze Asesoftu Ploieszti. Po nieco ponad 7 minutach na tablicy widniał wynik 22:2! Gracze mistrza Rumunii obudzili się dopiero w drugiej kwarcie i zaczęli odrabiać straty. Z linii wolnych punktował Alhadji Mohammed, a swoje punkty dokładał również Dragan Labović. Śląsk w dalszym ciągu swoją grę w ataku opierał na akcjach Kinnarda oraz Dłoniaka, a centymetry pod koszem wykorzystywał Aleksander Mladenović. Mimo znacznie lepszej gry graczy CSU w drugiej kwarcie wrocławianie utrzymali prowadzenie i na przerwę schodzili przy wyniku 37:30.
Druga połowa to już kontynuacja niezłej gry Asesoftu. Koszykarze mistrza Rumunii odrabiali sukcesywnie straty i doszli nawet Śląska na dwa oczka i wszystko miało się rozstrzygnąć w ostatniej części gry. Kinnard na początku czwartej kwarty uzbierał double-double, ale po trójce Mariusa Runkauskasa to gracze CSU wyszli na pierwsze w tym meczu prowadzenie. Szybko tym samym odpowiedział Kinnard. Po trójce Catalina Barlacu drużyna z Rumunii prowadziła już siedmioma punktami i to WKS był pod ścianą. Końcówka jednak należała już do przyjezdnych, którzy pokonali Śląsk 70:62. Tym samym wrocławianie zanotowali w turnieju dwie porażki.
Śląsk Wrocław - CSU Asesoft Ploieszti 62:70 (26:6, 11:24, 11:16, 14:24)
Śląsk: Kinnard 14 (2x3), Dłoniak 14 (3x3), Mladenović 9, Skibniewski 8 (2x3), Trice 7, Tomaszek 5, Burnatowski 3 (1x3), Kulon 2, Ikovlev 0, Hyży 0.
CSU Asesoft: Burlacu 15 (2x3), Labović 14 (2x3), Mohhamed 13 (1x3), Runkauskas 8 (2x3), Cooper 7, Flowers 7 (2x3), Lee 4, Pelekanos 2, Szijarto 0.