Po pierwszej połowie sobotniego spotkania podopieczni Piotra Bakuna przegrywali aż... 16:42! W grze warszawskiego zespołu nic nie funkcjonowało - gospodarzom za to niemal wszystko wychodziło. Miasto Szkła Krosno wykorzystało każdy najmniejszy błąd Wojskowych. Skąd taka słaba gra Legii w pierwszej odsłonie?
- W pierwszej połowie graliśmy bez charakteru, byliśmy chłopcami do bicia. Nie zrealizowaliśmy przedmeczowych założeń. Nie ma co się usprawiedliwiać podróżą itd. Po prostu nie pokazaliśmy charakteru. W pierwszej połowie grali gracze (oprócz Zaperta i Paszkiewicza, którzy zagrali po kilka minut), którzy występowali w I lidze i wyżej już kilka ładnych lat. Więc stresem też nie możemy się usprawiedliwiać. W zasadzie nie ma usprawiedliwienia za pierwszą połowę. Po prostu brak jaj - szczerze przyznaje Bartłomiej Bojko, gracz warszawskiej Legii, który w tym meczu zdobył trzy punkty.
[ad=rectangle]
Wysokie prowadzenie pozwoliło ekipie z Podkarpacia grać zdecydowanie spokojniej. Trzeci zespół poprzednich rozgrywek wyraźnie spuścił z tonu. Ten fakt wykorzystał beniaminek z Warszawy, który nieznacznie zniwelował stratę do rywali.
- Druga połowa była zupełnie inna, ale taki zespół jak Krosno nie pozwolił sobie odebrać tak dużej przewagi, chociaż dużo nam nie brakowało. Mocne słowa padły w przerwie meczu. Ale to po to, by nas zmotywować. Po meczu bardziej było załamanie i niedowierzanie, że tak daliśmy ciała w pierwszej połowie - dodaje Bojko.
Już w czwartek legioniści zagrają ze Zniczem Basket Pruszków. - Po sobotnim meczu każdy, bez wyjątku, ma coś do udowodnienia sobie, drużynie, kibicom, trenerom czy choćby nawet zarządowi. Chcemy wygrać - podkreśla zawodnik.