Kapitalny finisz gospodarzy - relacja z meczu Znicz Basket Pruszków - Legia Warszawa

Wielu emocji dostarczyły koszykarskie derby Mazowsza. Po kapitalnym finiszu w drugiej połowie Znicz Basket pokonał Legię, dla której była to druga porażka w sezonie.

Pierwsze derby Mazowsza w I lidze zapowiadały się bardzo ciekawie. Spotkanie nie mogło się odbyć w weekend, gdyż pruszkowska hala będzie zajęta. Koszykarze Znicza i Legii zagrali zatem w czwartek i to o tej samej porze, co piłkarze mistrza Polski w Trabzonie. Mimo tego kibiców przyjezdnych nie zabrakło na trybunach hali Znicz, a na parkiecie od początku nie brakowało walki.

[ad=rectangle]

Początkowe minuty były nerwowe, pełne strat i niecelnych rzutów. Szybciej emocje opanowali Wojskowi, którzy prowadzili 7:2. Znicz błyskawicznie odrobił straty, lecz premierowa, podobnie jak i kolejna kwarta należały do gości. W ich składzie zabrakło Bartłomieja Bojko, a z ławki rezerwowych pojedynek rozpoczął Cezary Trybański. Wśród miejscowych do dyspozycji Michała Spychały był już Adam Kaczmarzyk.

Gdy pod koniec pierwszej odsłony na parkiecie pojawił się Trybański Legia prowadziła już 20:10. Jej niekwestionowanym liderem był Mateusz Bierwagen, który robił z obroną Znicza, co chciał. W pierwszej kwarcie zdobył 12 punktów, a w drugiej dołożył 7. Przed zmianą stron nie spudłował żadnego z 9 rzutów.

Tymczasem doświadczony center szybko zablokował Adama Linowskiego, lecz w drugiej kwarcie otrzymał blok od Marcina Kowalewskiego. W ataku brakowało dokładności, choć dobre spotkanie rozgrywał były zawodnik Znicza, Michał Kwiatkowski. Możliwe, że wspólny język z Trybańskim znajdzie Łukasz Wilczek. Najnowszy nabytek Legii nie zagrał jeszcze w czwartkowym spotkaniu. Wśród gospodarzy najlepiej prezentowali się Damian Tokarski (10 punktów) i Marcin Kowalewski, który w pierwszej połowie zdobył 11 oczek, lecz popełnił aż 4 przewinienia. Problemem Znicza były straty oraz niecelne rzuty wolne (5/11). Prowadzenie graczy z Warszawy w końcówce drugiej kwarty przypieczętowali: Arkadiusz Kobus z rzutów wolnych i celną "trójką" Andrzej Paszkiewicz.

Podkoszowe kłopoty Znicza potwierdziły się po powrocie na parkiet. Kowalewski zdobył jeszcze punkty, lecz chwilę później musiał opuścić boisko z powodu pięciu przewinień. Do końca dotrwał Linowski, lecz i on musiał grać uważniej. Po drugiej stronie podobnie trudną sytuację miał Kobus. Gospodarze powoli odrabiali straty, lecz gdy doszli na 2 punkty o sobie przypomniał Michał Aleksandrowicz. Jeden z liderów Znicza z poprzedniego sezonu dwukrotnie w ważnych momentach trzeciej kwarty trafiał z dystansu pozwalając swojej nowej drużynie na utrzymanie minimalnego zapasu.

Starania koszykarzy prowadzonych przez Michała Spychałę zostały jednak nagrodzone na początku decydującej części. Po trzech rzutach z za linii 6,75 metra trzech różnych graczy Znicz wyszedł na prowadzenie (57:56). Gospodarze zatrzymali Bierwagena, który w drugiej połowie zdobył tylko punkt. Dobra seria pruszkowian trwała, a nie przeszkodziła im nawet przerwa wzięta przez trenera Piotra Bakuna. Legioniści mimo sześciopunktowej straty powalczyli jeszcze o zwycięstwo, lecz w chwili, gdy mogli wyrównać rzutów wolnych nie trafił Rafał Cholnicki-Szulc. Bezbłędny był za to Linowski i to gospodarze zwyciężyli trzema "oczkami". Znicz Basket po dwóch kolejkach ma komplet punktów, a w drugą sobotę października wybierze się do Łańcuta na mecz z Sokołem. Wojskowi pierwszego zwycięstwa poszukają w starciu z Zagłębiem Sosnowiec.

Znicz Basket Pruszków - Legia Warszawa 72:69 (16:20, 17:21, 15:11, 24:17)

Znicz Basket: Tokarski 18, Kowalewski 13, Kaczmarzyk 9, Linowski 9, Put 7, Hybiak 6, Czosnowski 5, Janiak 5, Janik 0, Jaśkiewicz 0.

Legia: Bierwagen 20, Kobus 12, Aleksandrowicz 9, Malewski 7, Paszkiewicz 7, Trybański 7, Kwiatkowski 5, Zapert 2, Holnicki-Szulc 0, Świderski 0.

Źródło artykułu: