MŚ 2014 kobiet - dzień 4: Ćwierćfinaliści w komplecie. Czechy i Brazylia za burtą

Wielkie emocje towarzyszyły dodatkowym kwalifikacjom do ćwierćfinałów, gdzie zmierzyły się drużyny, które zajęły w grupach drugie i trzecie miejsca. Z turnieju odpadły m. in. Czeszki oraz Brazylijki.

To nie był łaskawy dzień dla naszych południowych sąsiadek. W boju przeciwko Kanadzie pokazały zaledwie małą cząstkę możliwości. Sprawiały wrażenie zagubionych i chwilami również oszołomionych takim przebiegiem pojedynku.

Rywalki konsekwentnie budowały przewagę wykorzystując niefrasobliwość czeskiej obrony. Warto podkreślić, że dość łatwo znajdowały sobie czyste pozycje strzeleckie, co skutkowało udanymi rzutami. Kia Nurse i Kim Gaucher, bez trudu zdobywały kolejne punkty, a wynik cały czas był korzystny dla ich zespołu.
[ad=rectangle]
Kropkę nad i drużyna postawiła podczas decydującej batalii, którą wygrała 26:16. Wtedy praktycznie skończyła się jakakolwiek wiara podopiecznych Lubora Blazka w to, iż da się odmienić losy zmagań.

Niewiele przyniosły starania Evy Viteckovej, najlepszej spośród przegranych. Solidnie wypadła też wysoka Petra Kulichova, ale to za mało.

Kanadyjki w 1/4 finału zmierzą się ze znacznie silniejszą Australią.

Czechy - Kanada 71:91 (13:22, 19:22, 23:21, 16:26)
Czechy: Viteckova 17, Elhotova 13, Stejskalova 12, Kulichová 12, Bartonova 7, Vesela 4, Hejdova 2, Burgrova 2, Sedlakova 2.

Kanada: Gaucher 17, Fields 15, Plouffe 13, Nurse 12, Thorburn 9, Plouffe 8, Langlois 6, Ayim 6, Tatham 5

***

W czołowej ósemce mistrzostw znalazła się Francja. Dzięki środowej batalii uzyskała upragniony awans kosztem Brazylii.

Trójkolorowe szybko zaznaczyły, jak bardzo chcą pozostać nad Bosforem. Ogromną rolę odegrała druga kwarta wygrana aż 14:5. Potem przeciwnik poprawił celowniki, aczkolwiek cały czas znajdował się w bezpiecznej odległości za plecami aktualnych wicemistrzyń Starego Kontynentu.

Triumfatorki obrały sprawdzoną, bezpieczną drogę. Gro piłek kierowały pod adresem Sandrine Grudy, a ta robiąc użytek z warunków wzrostowych raz za razem powiększała dorobek swój i drużyny.

Ekipa z kraju kawy podobnie wcieliła w życie testowany wielokrotnie wariant z wykorzystaniem Eriki Souzy i Patricii Teixeiry, tyle że ten plan zawiódł.

Dowodzone przez trener Valerie Garnier koszykarki przeszły zatem ważny etap. Gorszą informacją jest, że trafiają na Amerykanki, które dotąd rozgromiły wszystkich oponentów.

Francja - Brazylia 61:48 (12:10, 14:5, 19:15, 16:18)
Francja: Gruda 17 ,Ciak 8, Skrela 7, Miyem 6, Dumerc 6, Gomis 6, Cata-Chitiga 5, Lardy 2, Tchatchouang 2, Salagnac 2.
Brazylia: Souza 11, Santos 9, Paixao 8, Pinto 7, Teixeira 6, Pacheco 5, Colhado 2.

Białoruś mimo dużych apetytów obeszła się smakiem. Początkowe odsłony wypadły nadspodziewanie optymistycznie jeśli chodzi o ich postawę. Swobodnie wcielały w życie przedmeczowe założenia. Ponadto wiodącą rolę przejęło więcej dziewczyn niż dotychczas. Jelenę Leuczankę wspierały Tatiana Likhtarovich i Natalia Anufryienka.

Gdy wydawało się, że od radości dzieli je krótka droga cała strategia legła w gruzach. Chiny przed finiszem wyzwoliły maksymalne pokłady koncentracji. Ich głód sukcesu budził podziw. W efekcie nie tylko wyrównały, lecz przechyliły szalę zwycięstwa!

Taki obrót spraw zupełnie zaskoczył pewne swego Białorusinki. Bohaterką została Ting Shao, autorka 23 "oczek". W następnej rundzie jej zespół stawi czoła Hiszpanii.

Białoruś - Chiny 67:72 (20:19, 23:13, 17:15, 7:25)

Białoruś: Likhtarovich 20, Leuchanka 16, Snytsina 15, Papova 6, Drozd 3, Anufryienka 3, Ziuzkova 2.

Chiny: Shao 23, Cheng 9, Huang 9, Yang 8, Chen 8, Gao 8, Sun 4, Lu 3.

Serbia natomiast ograła Kubę, chociaż rezultat zmieniał się niczym w kalejdoskopie i bałkańska reprezentacja właściwie do ostatnich sekund musiała utrzymać napiętą uwagę.

Na medal spisała się była zawodniczka Wisły Can Pack Kraków, Ana Dabovic dając dowód nieprzeciętnych umiejętności. Jej odwaga przy podejmowaniu decyzji, zwłaszcza rzutowych zaprocentowała.

Kubanki ambitnie walczyły. Za to należą im się słowa uznania, niemniej w końcówce powinny zachować zimną krew i kontynuować passę z wcześniejszej kwarty. Uczyniły dokładnie odwrotnie.

Szkoleniowiec Marinę Maljković oraz resztę czeka nie lada wyzwanie. W ćwierćfinale zagrają bowiem z gospodyniami.

Serbia - Kuba 86:79 (16:23, 26:16, 18:23, 26:17)

Serbia: Dabovic 21, Milovanovic 17, Dabovic 14, Butulija 9, Ajdukovic 8, Rad 8, Cado 6, Radocaj 3.

Kuba: Cepeda 18, Amargo 17, Gelis 16, Povea 9, Oquendo 7, Casanova 6, Noblet 6

Źródło artykułu: