Lider akademików od samego początku grał na wysokim poziomie, ale dość nieoczekiwanie na prowadzeniu znajdowali się gdynianie. Asseco grało jednak nieźle w ataku - zespołowo i zbilansowanie. Poza tym gospodarze w dużym stopniu byli uzależnienia od Qyntela Woodsa. To - przynajmniej w pierwszej kwarcie - nie działało na ich korzyść.
Z czasem jednak sytuacja się zmieniła. Podopieczni Igora Milicicia od drugiej odsłony dyktowali już warunki - nadal znakomicie spisywał się wspomniany Amerykanin, ale nie tylko jego dyspozycja pozwoliła koszalinianom objąć prowadzenie. Aktywny był Devon Austin, który sprawiał przeciwnikowi problemy skutecznymi rzutami z dystansu. Zresztą w ogóle w tej odsłonie akademicy dobrze się czuli na dystansie.
[ad=rectangle]
W trzeciej kwarcie stało się już jasne, że po zwycięstwo sięgnie AZS Koszalin. Zawodnicy Igora Milicicia nadal przeważali i mieli po prostu znacznie większe możliwości w ofensywie. Na nic zdały się wysiłki Filipa Matczaka, który w ekipie Asseco przez długi czas był najlepszy. 21-letni koszykarzy nie tylko zdobywał punkty, ale też zbierał i asystował.
Ostatnia odsłona była już tylko formalnością. Co prawda gracze Dedka nie odpuszczali, próbowali jeszcze zmniejszyć dystans do rywala, ale ten był po prostu poza ich zasięgiem. AZS do wygranej poprowadził Woods, który zapisał na swoje konto aż 26 punktów oraz 7 zbiórek i asystę. Trzeba przyznać, że to powrót w wielkim stylu. Najwięcej punktów dla drużyny z Gdyni uzbierał natomiast doświadczony Przemysław Frasunkiewicz, autor 14 "oczek".
AZS Koszalin - Asseco Gdynia 86:70 (15:19, 26:18, 25:18, 20:15)
AZS: Woods 26, Austin 15, Vrbanc 14, Szewczyk 13, Sherman 6, Swanson 4, Mielczarek 4, Stelmach 3, Pacocha 1, Kadej 0, Dąbrowski 0.
Asseco: Frasunkiewicz 14, Matczak 12, Radosaljević 11, Walton 11, Szczotka 9, Galdikas 7, Parzeński 4, Kowalczyk 2, Żołnierewicz 0.