Bartosz Diduszko: Mamy czego żałować

Energa Czarni Słupsk po wielkich mękach pokonali ekipę z Lublina. Jedną z wiodących postaci w tym spotkaniu był grający dla gości Bartosz Diduszko.

Michał Żurawski
Michał Żurawski
Koszykarze Wikany Startu przez pełne 40 minut dzielnie walczyli z koszykarzami Energi Czarnych Słupsk. Lublinianie przez cały czas utrzymywali się nieco za plecami rywali, ale w końcówce mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ostatecznie nie udało się, ale podopieczni Pawła Turkiewicza zostawili po sobie bardzo dobre wrażenie.
Szczególnie podobać mogła się gra ekipy z Lubelszczyzny na atakowanej tablicy. Zebrali oni bowiem aż 18 piłek w ataku i to głównie ten czynnik zadecydował o tym, że do samego końca mogli wywieźć ze Słupska bardzo cenne dwa punkty. Bardzo dobrze na przestrzeni meczu zaprezentowali się także bracia Diduszko - Łukasz zdobył 10 punktów oraz jego brat Bartosz, który zapisał na swoim koncie 13 oczek.

- Graliśmy w tym spotkaniu bardzo dobrze i dzielnie walczyliśmy z drużyną ze Słupska. W ostatecznym rozrachunku zabrakło nam zaledwie czterech punktów do odniesienia zwycięstwa i na pewno mamy czego żałować - mówił rozczarowany ten drugi.

Lublinianie faktycznie mają czego żałować, bo wygrana w Słupsku nie zdarza się zbyt często. Jednak na pewno ich gra może napawać optymizmem przed kolejnymi meczami.

- Kiedy na koniec meczu jest tak mała różnica to decydują o niej przede wszystkim małe błędy, które się popełniło w trakcie spotkania. Teraz po prostu musimy wrócić do Lublina, ciężko trenować i przygotować się w pełni do kolejnego pojedynku, który mam nadzieję, wreszcie będzie zwycięski - stwierdził Bartosz Diduszko.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×