Janusz Jasiński: Woods zaczął grać, gdy z parkietu zszedł Hosley
Janusz Jasiński nie ma wątpliwości, który z "Q" lepiej zaprezentował się w niedzielnym meczu Stelmetu z AZS. - Woods zaczął grać dopiero wtedy, gdy na parkiecie nie było Hosleya - powiedział.
Dla zielonogórzan spotkanie z AZS Koszalin było niezwykle ważne. Wicemistrzowie Polski przed tym meczem przegrali bowiem trzy pojedynki (dwa w rozgrywkach Pucharu Europy i starcie polskiej ligi ze Śląskiem Wrocław). Konfrontacja z Akademikami była dla nich okazją do udowodnienia swojej wartości. - Wszystkie drużyny, z którymi ostatnio graliśmy, to nie był byle kto. Przez wyciąganie wniosków w ciągu tygodnia zawsze może coś się wydarzyć - może być lepiej, może być gorzej. Jeżeli mielibyśmy analizować porażkę ze Śląskiem, to zaważyła tam nasza niefrasobliwość i zaangażowanie rywali. Co do Lokomotivu, to różnica między Euroligą a EuroCup jest taka, że w Pucharze Europy wszystkie drużyny grają na sto procent możliwości, a w Eurolidze na pięćdziesiąt lub mniej procent. Przeżyliśmy to w ubiegłym roku, że można wygrać z pewnymi zespołami, jeśli rywal nas zlekceważy. W EuroCup nikt nas nie będzie lekceważył - skomentował Janusz Jasiński.
Niedzielny mecz Stelmetu Zielona Góra z AZS Koszalin miał dodatkowy podtekst - starcie gwiazd TBLK w postaci Quintona Hosleya i Qyntela Woodsa. Który z nich zdaniem właściciela biało-zielonych wypadł lepiej? - Wszystko widać - Woods zaczął grać dopiero wtedy, gdy na parkiecie nie było Hosleya i było już wtedy po meczu - zakończył Jasiński.