Danny Gibson: Jeśli tracisz tylko 50 punktów, musisz wygrać

Amerykański rozgrywający Rosy nie ma wątpliwości, który element zadecydował o efektownym zwycięstwie jego drużyny w piątkowym spotkaniu z Wikaną Start Lublin.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
W piątkowy wieczór Rosa odniosła kolejny bardzo efektowny triumf we własnej hali. Po rozgromieniu Polpharmy Starogard Gdański różnicą aż czterdziestu dwóch punktów, w szóstej kolejce Tauron Basket Ligi radomianie nie dali żadnych szans Wikanie Start Lublin, wygrywając 75:50. Pomimo aż tak dużej przewagi, Danny Gibson przekonuje, iż on oraz koledzy musieli włożyć wiele wysiłku w to, aby ograć beniaminka.
- Nie powiedziałbym, że to było łatwe zwycięstwo - zaznacza Amerykanin. Po początkowych dwóch kwartach gospodarze prowadzili 38:28. - Trudny mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie, dopiero w trzeciej i czwartej kwarcie uwidoczniła się nasza przewaga i rozstrzygnęliśmy losy tego spotkania - podkreśla.Praktycznie w każdym elemencie podopieczni Wojciecha Kamińskiego spisali się dużo lepiej od rywali. Rozgrywający zwraca jednak uwagę przede wszystkim na defensywę. - Myślę, że najważniejsza była zdecydowanie obrona. Rywale rzucili nam tylko pięćdziesiąt punktów, co jest świetnym rezultatem - argumentuje. - Wszyscy spisaliśmy się bardzo dobrze w tym elemencie, świetnie współpracowaliśmy ze sobą. Jeśli tracisz tylko tyle "oczek" w meczu tych rozgrywek, musisz wygrać - uważa.
Gibson i koledzy ustawiali szczelną defensywę Gibson i koledzy ustawiali szczelną defensywę
W poprzedniej serii gier Rosa rywalizowała na wyjeździe z PGE Turowem Zgorzelec. - To był bardzo ciężki pojedynek, w końcu z mistrzem Polski - przypomina Gibson. Choć w poniedziałkowy wieczór przyjezdni długo prowadzili wyrównaną walkę ze złotym medalistą polskiej ekstraklasy, w decydującym momencie to bardziej utytułowany rywal udowodnił swoją wyższość.

Ostatnie dziesięć minut zgorzelczanie wygrali aż 23:6. - W czwartej kwarcie nie mieliśmy zbyt wielu okazji do oddawania rzutów z otwartych pozycji, co było skutkiem bardzo dobrej defensywy Turowa. Gospodarze zanotowali świetną serię w decydującym momencie i to zrobiło różnicę. Zapewniam jednak, że następnym razem będziemy gotowi na taki przebieg wydarzeń na parkiecie - zapowiada rozgrywający.

Radomianie nie mieli zbyt dużo czasu na rozpamiętywanie porażki w przygranicznym mieście. Cztery dni później musieli bowiem po raz kolejny wybiec na parkiet. - Na pewno krótka przerwa pomiędzy tymi spotkaniami była dla nas pomocna. Nie mieliśmy okazji zbyt długo analizować przegranego pojedynku w Zgorzelcu, gdyż już w piątek musieliśmy kolejny raz wyjść na boisko i rozegrać następny mecz - zaznacza Amerykanin, który przeciwko lublinianom zagrał 24 minuty, w trakcie których zdobył 11 punktów (4/14 z gry).

Lublinianie jak amatorzy, czyli pewna wygrana Rosy

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×