Mikołaj Witliński: Nie powiedziałbym, że Stelmet jest w kryzysie

- Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić czy oni są w kryzysie czy nie. Na pewno gra Stelmetu nie jest taka, jakiej się oczekuje - mówi przed meczem z zielonogórzanami gracz Anwilu, Mikołaj Witliński.

4-3 to nie jest wymarzony bilans dla Stelmetu Zielona Góra po 7. kolejkach, gdyż wicemistrz Polski ma w tym sezonie ambicje oraz chęci na odebranie mistrzowskiego tytułu sąsiadom z południa. Niestety, bilans ligowy w połączeniu z sześcioma porażkami w EuroCup (Stelmet to niestety jedyna ekipa Pucharu bez wygranej) nakazują zadać pytanie: czy to już kryzys srebrnego medalisty poprzedniego sezonu?
[ad=rectangle]
- Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić czy zielonogórzanie są w kryzysie czy nie. Na pewno gra Stelmetu nie jest taka, jakiej się oczekuje w klubie i wśród kibiców. Drużyna przegrywa ostatnio co drugi mecz w lidze, a przecież to zespół z wielkimi ambicjami. Dlatego myślę, że we Włocławku będą chcieli pokazać, że nie mają do czynienia z żadnym kryzysem - tłumaczy Mikołaj Witliński, skrzydłowy Anwilu Włocławek, czyli najbliższego rywala Stelmetu.

Potencjał oraz skład ekipy Saso Filipovskiego nie pozostawiają jednak żadnych złudzeń kto jest faworytem sobotniego spotkania. I to nawet pomimo słabego bilansu od zmiany trenera (pod Słoweńcem Stelmet nie wygrał jeszcze żadnego meczu). Tym bardziej, że Anwil legitymuje się bilansem jeszcze gorszym, niż przeciwnik (1-6), zamykając tabelę TBL z dwoma innymi zespołami.

- Nie chciałbym porównywać sytuacji Stelmetu i Anwilu, bo choć obie drużyny nie grają na miarę oczekiwań, to jednak każdy zespół patrzy tylko na siebie. Na pewno czeka nas mecz dwóch bardzo mocno zmotywowanych i chętnych do walki drużyn - komentuje Witliński, dodając - Stelmet to bardzo dobry zespół. Na każdej pozycji ma groźnych zawodników, którzy mają doświadczenie nie tylko w grze ligowej, ale również międzynarodowej. Tym samym nie możemy skupiać się na pojedynczych zawodnikach, bo to nic nie da. Jeden zawodnik meczu nie wygra.

Anwil ma za sobą niezłe, pod względem stylowym, starcie z PGE Turowem Zgorzelec. Choć mistrz wygrał 97:89, to jednak włocławianie mogli mówić o wielkim skoku jakościowym w porównaniu z wcześniejszym meczem, kiedy to ulegli Treflowi Sopot we własnej hali aż 56:87.

- Musimy wykonywać założenia trenera, trzymać się swoich zasad w obronie i przede wszystkim bronić agresywnie i fizycznie. Wiem, że ostatnie mecze nie były najlepsze jeśli chodzi o naszą obronę, ale ma nadzieję, że braki nadrobimy walką - kończy skrzydłowy Anwilu.

Źródło artykułu: