W pierwszej połowie meczu z Anwilem Włocławek wszystko szło po myśli Energi Czarnych Słupsk. Goście prowadzili w Hali Mistrzów po dwóch kwartach 44:34 i byli na jak najlepszej drodze do pokonania Rottweilerów na ich własnym parkiecie po raz czwarty w historii. Po zmianie stron obraz gry jednak uległ całkowitej zmianie.
[ad=rectangle]
- Nie chce rozmawiać - rzucił krótko William Franklin, rozgrywający Energi Czarnych tuż po tym, jak ostatnia syrena oznajmiła, że słupszczanie przegrali sobotnie spotkanie. Po chwili jednak Amerykanin zmienił zdanie. - Przepraszam, nie powinienem tak się zachowywać. To emocje, oczywiście porozmawiajmy - powiedział Franklin, cofając się z szatni.
W jaki sposób tłumaczył porażkę swojego zespołu? - To był nasz mecz i wydaje mi się, że kwestia leży w koncentracji. W pierwszej połowie graliśmy dobrze i skutecznie. Mieliśmy pomysł na to spotkanie i udawało nam się realizować nasze cele. Po przerwie jednak wszystko się zmieniło. Musimy pamiętać, że starcie trwa dwa razy po 20 minut, a nie tylko 20 minut pierwszej połowy - tłumaczył Franklin.
Amerykanin do przerwy radził sobie całkiem nieźle z prowadzeniem gry słupskiego zespołu. Rzucił sześć "oczek", trafił z dystansu, rozdał pięć asyst, choć nie ustrzegł się trzech strat. Po przerwie dodał do swojego dorobku jeszcze siedem punktów, ale miał już tylko jedną asystę i trzy straty, i ogólnie prezentował się słabiej.
- Myślę, że przegraliśmy przez małe błędy. Chyba nieco słabiej graliśmy na zbiórce w drugiej połowie (24:16 do przerwy dla Energi Czarnych, ogółem 39:34 - przyp. M.F.), co dobitnie pokazuje, że Anwil grał agresywniej, a my stanęliśmy w miejscu. Koszykówka to gra serii. Raz jesteś w gazie i punktujesz seryjnie, a raz punktuje twój przeciwnik. Anwil zdobywał punkty w ważnym momencie, a my nie umieliśmy odpowiedzieć - komentował Franklin.
Energa Czarni przegrali swój trzeci mecz z rzędu i z bilansem 4-6 zsunęli się z czołowych miejsc Tauron Basket Ligi. - Przegraliśmy i nie możemy być zadowoleni, ale z drugiej strony - nie panikujmy! Po prostu mamy słabszy moment, ale na pewno z niego wyjdziemy - stwierdził Amerykanin.
Pytanie brzmi tylko: czy słupszczanie będą wychodzić z owego "słabszego momentu" z Franklinem, czy bez niego? Wiele mówi się o tym, że do drużyny lada moment dołączy Jerel Blassingame, a klubu nie stać na posiadanie dwóch zagranicznych "jedynek" oraz Tomasza Śniega jednocześnie.