- Daniel pierwszy raz grał w Europie. Nie jest łatwo przyjechać z innego kontynentu i od razu zrobić wielki wynik - podkreśla Walter Jeklin, generalny manager Stelmetu.
[ad=rectangle]
Dla Daniela Johnsona jest to pierwszy rok gry na europejskich parkietach. Wcześniej Australijczyk występował jedynie w swojej rodzimej lidze. W ubiegłym sezonie zawodnik, który może grać na pozycji silnego skrzydłowego lub środkowego, notował w lidze australijskiej 19 punktów i niespełna siedem zbiórek. Wydawało się, że pozyskanie Johnsona może być całkiem niezłym posunięciem ze strony działaczy Stelmetu.
Rzeczywistość okazała się jednak brutalna dla australijskiego podkoszowego. Mimo iż upłynęło już kilka miesięcy od podpisania kontraktu, widać było, że Australijczyk cały czas nie zaaklimatyzował się do gry w nowych warunkach.
- Daniel to mega profesjonalista w sensie podejścia do treningów. Na żaden z nich się nie spóźnił i na wszystkich dawał z siebie tyle ile potrafił. Po zmianie trenera zmieniła się trochę jego rola w drużynie, nie do końca pasowała mu koncepcja prowadzenia zespołu przez Sašo Filipovskiego. My walczymy o najwyższe cele, być może lepiej dla niego byłoby wejść w inny klub, tutaj presja jest inna. Daniel sam wyraził chęć powrotu do domu i znalezienia dla siebie innego wariantu. Życzymy mu powodzenia - dodaje Jeklin.
Australijczyk w barwach wicemistrzów Polski rozegrał 16 meczów, w których notował przeciętnie 5,6 punktu, 2,3 zbiórki oraz 0,5 asysty. Najlepiej spisał się w starciu z MKS Dąbrowa Górnicza, w którym zdobył aż 17 punktów i zebrał 9 piłek.