Podopieczni Davida Blatta na początku stycznia przegrali sześć meczów z rzędu, ale o kryzysie w stanie Ohio już dawno nikt nie pamięta. Kawalerzyści odżegnali go w Staples Center, pokonując najpierw Los Angeles Lakers, a później Los Angeles Clippers. W niedzielę rozpędzonym Cavaliers kroku nie zdołali dotrzymać za to Oklahoma City Thunder, którzy wciąż znajdują się poza strefą gwarantującą udział w fazie play-off.
[ad=rectangle]
Grzmot otworzył widowisko mocnym akcentem, w pewnym momencie prowadząc nawet 26:18, ale nie przestraszyło to gospodarzy, którzy z każdą kolejną upływającą minutą prezentowali się coraz lepiej. W drugiej kwarcie sprawy w swoje ręce wziął LeBron James. Skrzydłowy zdobył wówczas 15 punktów, Cavaliers wygrali drugą partię 37:23, a schodząc do szatni mieli na swoim koncie o osiem oczek więcej niż rywale.
Co prawda Oklahoma City Thunder za sprawą skutecznej akcji Russella Westbrooka odzyskali jeszcze prowadzenie (71:70) na niespełna 2 minuty przed końcem trzeciej odsłony, ale nie było im dane długo się z niego nacieszyć. Gospodarze zakończyli ten fragment zdobywając 11 punktów w czterech posiadaniach, trzykrotnie trafiając zza łuku i tym samym błyskawicznie odzyskując przewodnictwo.
Zespół pod batutą Scotta Brooksa w czwartej partii próbował jeszcze odmienić losy meczu, ale jak tego dokonać, gdy LBJ zdobywa na "dzień dobry" 8 oczek z rzędu? Ważnym trafieniem zza linii 7 metrów i 24 centymetrów popisał się później jeszcze Kyrie Irving. Rozgrywający doprowadził do stanu 94:82, a z tego dołka Grzmot nie potrafił się już wygrzebać, przegrywając ostatecznie 98:108.
Thunder legitymuje się obecnie bilansem 22-22, który umiejscawia ich na 10. pozycji w silnie obsadzonej Konferencji Zachodniej. Na porażkę w Quicken Loans Arena złożyła się słaba skuteczność, brak pomysłu na grę w decydujących fragmentach i dobra defensywa rywali. Goście umieścili w koszu zaledwie 39-procent prób z pola.
Kevin Durant dwoił się i troił, zdobył 32 punkty, 6 zbiórek, 9 asyst i 2 bloki, lecz mógł tylko patrzeć, jak kolejne rzuty w wykonaniu Cleveland Cavaliers i LeBrona Jamesa dosięgają celu. - Myślałem, że zagraliśmy dobry mecz - mówił po końcowym gwizdku zawiedziony KD.
Z triple-double flirtował Russell Westbrook, ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie, gdy trafia się 7 na 26 oddanych prób z gry? Rozgrywający zapisał na swoim koncie 22 oczka, 9 zebranych piłek i 11 kluczowych podań.
Pierwszy raz przeciwko swojemu byłemu pracodawcy zaprezentował się z kolei Dion Waiters. 23-latek nie może mieć jednak powodów do zadowolenia, gdyż przestrzelił aż 10 rzutów, w tym 5 trójek. Warto dodać, że goście musieli radzić sobie bez Stevena Adamsa, którego z udziału w pojedynku wykluczył migrenowy ból głowy.
Cleveland Cavaliers wygrali już szósty mecz z rzędu, a duży udział w niedzielnym sukcesie swojej ekipy miał LeBron James. 30-latek zdobył 34 punkty, 7 zbiórek i 5 asyst. Wtórowali mu chociażby Kyrie Irving, Kevin Love czy Tristan Thompson. Były gracz Minnesota Timberwolves trafił 5 rzutów zza łuku na 16 zespołu, a 10 oczek i 16 zbiórek w niespełna 31 minut zaliczył wchodzący z ławki Thompson.
Cleveland Cavaliers - Oklahoma City Thunder 108:98 (20:26, 37:23, 26:29, 25:20)
(James 34, Irving 21, Love 19 - Durant 32, Westbrook 22, Ibaka 15)
No i te kroki Jamesa, których sędziowie niemalże nie widzą.