Pierwsze starcie pomiędzy Qyntelem Woodsem i Quintonem Hosleyem odbyło się 26 października. "Heavyweight basketball night" - tak Stelmet Zielona Góra zapowiadał wówczas mecz w hali "CRS". Samo spotkanie rozczarowało. Akademicy, którzy do Zielonej Góry przyjeżdżali z kompletem zwycięstw, w Winnym Grodzie zawiedli.
[ad=rectangle]
Duży wkład w zwycięstwo Stelmetu miał Quinton Hosley, który w tym meczu prowadził korespondencyjny pojedynek z Qyntelem Woodsem. Wszystkie oczy kibiców były wówczas skierowane na tych właśnie zawodników. Trzeba oddać popularnemu "T2", że stanął na wysokości zadanie - zdołał ograniczyć ofensywne popisy Woodsa, a sam w ataku dorzucił 16 punktów.
Teraz rywalizacja przenosi się do Koszalina. Działacze AZS również reklamują to spotkanie jako pojedynek: Woodsa z Hosleya. O tę kwestię zapytaliśmy Marcina Kozaka, prezesa koszalińskiego klubu. - Tak było w pierwszym meczu w Zielonej Górze i tak jest i teraz. Jednak zarówno my jak i Qyntel nie emocjonujemy się tym personalnym pojedynkiem. Jak to się u nas mówi "There is only One Q". Siła AZS tkwi w całej drużynie i to postaramy się pokazać na parkiecie w niedzielę - podkreśla szef AZS Koszalin.
Sam Woods bardzo spokojnie podchodzi do rywalizacji ze swoim rodakiem w niedzielny wieczór. - Wiem, że kibiców bardzo ekscytuje ten pojedynek, ale ja nieco inaczej do tego podchodzę. To jest mecz AZS Koszalin ze Stelmetem Zielona Góra, a nie Woodsa z Hosleyem. My jesteśmy zupełnie innymi koszykarzami. Każdy z nas ma inne atuty, nie ma sensu co chwilę nas porównywać - zaznacza amerykański lider AZS Koszalin.
Statystycznie lepiej w tym sezonie wypada Woods, który średnio dostarcza 19,5 punktu na mecz, z kolei Hosley - 13,8. - Wiadomo, że to mecz dwóch drużyn, ale uważam, że takie osobiste pojedynki również są istotne. To są wyzwania dla poszczególnych zawodników. To są pojedynki, które wywołują dużo emocji dla kibiców. Quinton zrobi wszystko, żeby zatrzymać Qyntela - podkreśla Saso Filipovski, szkoleniowiec Stelmetu Zielona Góra.