Pierwsze minuty sobotniej konfrontacji w Łańcucie były bardzo wyrównane, ale także równie nerwowe. Koszykarze obu drużyn mieli spore problemy w ataku, co najlepiej pokazuje fakt, że gospodarze w ciągu pierwszych pięciu minut rywalizacji zdobyli zaledwie dwa oczka. Premierowa odsłona zwiastowała, że tyszanie mają spory apetyt na sprawienie niespodzianki. Warto dodać, że w tej fazie meczu Marcin Dymała zdobył aż 9 z 15 punktów GKS.
Swoją siłę podopieczni Dariusza Kaszowskiego pokazali w drugiej kwarcie. Szybka seria punktowa 10-0 wyprowadziła ich na bezpieczne prowadzenie 26:15, które pozwoliło ekipie z Podkarpacia w pełni kontrolować boiskowe wydarzenia, ale jak się okazało tylko przez parę minut. Ostatnie fragmenty przed przerwą to znacznie lepsza postawa gości. GKS przed drugą częścią rywalizacji przegrywał tylko 31:34.
[ad=rectangle]
Po zmianie stron obraz spotkania się nie zmienił. Łańcucianie nie mogli odskoczyć od beniaminka. Po punktach dobrze znanego na Poadkarpaciu Piotra Hałasa GKS tracił do faworyta zaledwie punkt. Nie był to wielki mecz, o czym najlepiej świadczy aż 20 strat, jakie razem popełniły w ciągu 30 minut obie drużyny. Dość niespodziewanie przed decydującą odsłoną to tyszanie prowadzili 49:48 i w Łańcucie zapachniało niespodzianką.
Tyszanie wyraźnie wyczuli swoją szansę i przystąpili do ofensywy. Duet Tomasz Bzdyra - Piotr Hałas wyprowadził GKS na najwyższe w meczu, bo 10 punktowe prowadzenie. Koszykarze trenera Kaszowskiego zerwali się do odrabiania strat, ale słaba dyspozycja w ataku sprawiała, że zdobywanie punktów przychodziło im z wielkim trudem. Miejscowi dopięli swego w ostatniej minucie, a pięć oczek Karola Szpyrki doprowadziło do remisu 65:65 i dało dogrywkę.
Dodatkowe pięć minut to walka do samego końca o wygraną. Tym razem szczęście było po stronie gospodarzy, którzy wytrzymali próbę nerwów i zwyciężyli ostatecznie 77:76.
16 punktów dla gospodarzy zdobył Karol Szpyrka. Najlepszy mecz w tym sezonie odnotował Dawid Bręk, a Maciej Klima i Rafał Kulikowski zapisali na swoim koncie double-double. Dla pokonanych 21 oczek zdobył Marcin Dymała.
Goście popełnili aż 22 straty przy 13 Sokoła. Łańcucianie zebrali aż 16 piłek w ataku, co przy zaledwie 6 tyszan dawało im wiele szans na ponowienie.
PTG Sokół Łańcut - GKS Tychy 77:76 (16:15,18:16,14:18, 17:16, d. 12:11)
Sokół: Szpyrka 16, Klima 13, Bręk 13, Kulikowski 10, Wrona 10, Fortuna 8, Rduch 4, Pisarczyk 2, Czerwonka 1, Pławucki 0, Balawender 0.
GKS:
Dymała 21, Bzdyra 13, Sebrala 12, Deja 11, Hałas 8, Markowicz 6, M.Wróbel 5, Basiński 0, Garbacz 0.