Aaron Cel: Biorę każde "brzydkie" zwycięstwo
Dopiero drugą porażkę pod wodzą Saso Filipovskiego ponieśli koszykarze Stelmetu Zielona Góra. W niedzielę zielonogórzanie przegrali z AZS Koszalin.
- Nie ma co ukrywać faktu, że niedzielny mecz był do wygrania. Można powiedzieć, że przegraliśmy wygrane spotkanie. Popełniliśmy za dużo błędów po obu stronach parkietu i to zaważyło o naszej porażce... - wspomina Aaron Cel, koszykarz Stelmetu Zielona Góra.
Niedzielne spotkanie w Koszalinie miało dość dziwny przebieg. Zielonogórzanie fatalnie grali w pierwszej połowie i po 20 minutach przegrywali - 35:43. Ale po przerwie nastąpiła całkowita odmiana w grze wicemistrzów Polski. Po kilku akcjach goście odrobili straty i przejęli kontrolę nad spotkaniem. Później jednak nastąpił kolejny zwrot sytuacji. Do gry wrócili gospodarze, którzy rzucili się w szaleńczą pogoń za Stelmetem...
- Zaczęli trafiać z każdej pozycji, weszli w trans. Taka sytuacja powoduje, że rywal zaczyna popełniać błędy, bo wkrada się zdenerwowanie. Taka jest koszykówka. AZS jest dobrym zespołem, który od początku tego sezonu jest w najlepszej trójce. Wiesz jak to jest - zostawisz ich wolnych pozycjach, to oni to wykorzystają - zaznacza Cel. Gospodarze w samej czwartej kwarcie zdobyli 12 punktów po rzutach trzypunktowych. - Trener uczulał nas na to, że będą dużo rzucać z dystansu, ponieważ jest za mało czasu na to, aby odrabiać straty tylko przez rzuty spod kosza. Niestety tak się działo, żeby było dużo zamieszenia i zawsze ktoś na dystansie był wolny - mówi Cel.- Nasza gra tak wygląda. Gramy bardzo twardo po obu stronach parkietu. Może faktycznie nie jest ona za ładna w ataku, ale ona ma być skuteczna. Każdy swoje punkty dorzuca. To był bardzo dobry mecz - poza ostatnimi minutami. Ja śmiało mogę powiedzieć, że biorę wszystkie "brzydkie" zwycięstwa. Nie jesteśmy tutaj od robienia wsadów, widowisk, a od wygrywania meczów - przyznaje Francuz z polskim paszportem.