Po spotkaniu w Tarnobrzegu wrocławianie nie byli zbyt rozmowni, a trener Emil Rajković w bardzo ostry sposób podsumował to, jak zaprezentowała się na Podkarpaciu jego drużyna. Grający praktycznie przez cały mecz bez zmian Jeziorowcy rzucili faworytowi aż 105 punktów, z czego aż 65 po przerwie. W zespole WKS Śląska Wrocław na słowa pochwały zasłużyli jedynie Roderick Trice i Jakub Dłoniak. To oni swoimi indywidualnymi akcjami trzymali swój zespół w grze. Goście nie wykorzystali jednak swojego największego atutu - przewagi pod koszem i głównie dlatego przegrali aż 91:105.
[ad=rectangle]
- Gratulacje dla drużyny z Tarnobrzega. Zaprezentowali się dokładnie tak, jak lubią i potrafią grać. My zagraliśmy tak, że jest mi po prostu wstyd... Gospodarze zasłużyli na to zwycięstwo - podsumował krótko trener Śląska.
Pierwsza połowa nie wskazywała na to, że Jezioro Tarnobrzeg będzie w stanie dotrzymać kroku faworytowi. Śląsk miał już dziewięć oczek więcej i kontrolował mecz, ale w żaden sposób nie był w stanie powiększyć przewagi, a im bliżej przerwy, tym lepiej prezentowali się zawodnicy Zbigniewa Pyszniaka. Ekipa z Podkarpacia złapała swój rytm i jak się okazało, była już tego dnia nie do zatrzymania.
- Również chciałbym pogratulować przeciwnikom. Gracze Jeziora zagrali bardzo dobre spotkanie w ataku. My nie potrafiliśmy ich powstrzymać w obronie - dodał Robert Skibniewski.
Śląsk w niczym nie przypominał drużyny, która jeszcze parę tygodni temu zachwycała kibiców w całej Polsce. Fatalnie zaprezentował się Vuk Radivojević a swojego miejsca i roli w zespole wciąż szuka Łukasz Wiśniewski. W wyraźnym dołku jest także mający znakomity początek sezonu Denis Ikovlev. Dla wrocławian to trzecia porażka z rzędu i jasny sygnał, że forma podopiecznych Rajkovicia nie jest najlepsza.