Poniedziałkowe spotkanie było bardzo istotne z punktu widzenia walki o play off. Pewni awansu do najlepszej ósemki nie są jeszcze ani koszykarze Anwilu Włocławek, ani podopieczni Mariusza Niedbalskiego, co przed sezonem wydawało się być nie do pomyślenia. - Wiemy, że Trefl Sopot miał problemy, ale niczym szczególnym nas nie zaskoczyli. Wiedzieliśmy, że będą grać mocno od samego początku i tak też się stało - zauważa Deonta Vaughn, który zdobył w tym meczu pięć punktów (2/9 z gry), ale miał za to siedem asyst i zbiórek.
[ad=rectangle]
Różnica klasa widoczna była szczególnie w drugiej kwarcie. Po wyrównanym początku Trefl przeszedł do ofensywy, w której prezentował wiele ciekawych rozwiązań. Do przerwy sopocianie mieli 18 punktów przewagi. Włocławianie nie potrafili znaleźć odpowiedzi na Eimantasa Bendziusa, który w całym meczu uzyskał 24 oczka.
- Trudno znaleźć wytłumaczenie na to, co stało się z naszą grą w tym meczu. Uważam, że mieliśmy spore problemy z koncentracją. Kiedy zaczęliśmy przegrywać, to spadł nasz poziom agresji, co było bardzo widoczne. Na dodatek wkradła się panika w nasze szeregi i kompletnie zapomnieliśmy o planie na to spotkanie - przyznaje Vaughn.
W tej chwili nic nie zapowiada na to, aby włocławianie znaleźli się w upragnionej strefie play-offów. Porażka z Treflem znacznie oddaliła Anwil od tego celu. Co jest największym problemem tej drużyny?
- Musimy nauczyć się grać pod presją, w momencie kiedy wynik nie idzie po naszej myśli. Wówczas kompletnie zapominamy o tym, że mamy grać zespołowo. Każdy próbuje wziąć ciężar odpowiedzialności na swoje barki. To nie jest dobry sygnał - uważa Amerykanin.