Jakub Artych: Drużyna z Tychów nie okazała się dla was wymagającym rywalem. Czy to Miasto Szkła zagrało tak dobry mecz, czy jednak rywal nie postawił wam wysoko poprzeczki?
Adam Parzych: Myślę, że nasza koncentracja i chęć wygrania tego meczu była bardzo duża. Pierwszy mecz w tym sezonie przegraliśmy właśnie z GKS-em Tychy, dlatego każdy chciał wygrać to spotkanie i pokazać, że jesteśmy o wiele lepsi od rywala.
[ad=rectangle]
Pierwsza kwarta z pewnością ustawiła już ten mecz.
- Zgadza się. Od początku pojedynku postawiliśmy twarde warunki w obronie. Myślę, że przez 20 minut to był nasz jeden z lepszych meczów w tym sezonie. Pierwsza kwarta zadziałała na całe spotkanie i grało nam się o wiele łatwiej.
Poprzednia kolejka była dla was niezwykle udana. Nie dość, że w efektownym stylu pokonaliście GKS, to na dodatek po porażce Sokoła Łańcut jesteście samodzielnym liderem. Chyba macie powody do optymizmu?
- Na pewno cieszy to, że powróciliśmy samodzielnie po dłuższej przerwie na fotel lidera. Chcielibyśmy z pierwszego miejsca rozpocząć play-offy. Moglibyśmy wtedy wszystkie rundy, aż do finału zaczynać przed własną publicznością. Granie przed swoimi kibicami jest wielkim atutem.
[b]
W ostatnich spotkaniach prezentujesz się świetnie. Czujesz, iż jesteś w optymalnej formie?[/b]
- Czuje się pewnie na parkiecie. Mam wokół siebie najlepszych zawodników w tej lidze. Przy takich graczach na pewno gra jest łatwiejsza. Nie jestem jeszcze jednak w swojej najwyższej formie. Chciałbym być przede wszystkim lepszym obrońcą oraz grać na dobrym procencie w ataku. Jeśli uda mi się to jeszcze poprawić to będzie dobrze.
W czym tkwi siła Miasta Szkła w tym sezonie? Wasze przejście z obrony do ataku jest naprawdę imponujące.
- Mamy długą ławkę rezerwowych. Mamy 10 graczy, każdy z nich może wejść na parkiet i zagrać bardzo dobrze. Na obwodzie również jesteśmy bardzo mocni. Każdy zawodnik może z otwartej pozycji trafić z dystansu.
Jak potraktujecie pojedynek ze AZS Politechniką Poznań? Czy rywal jest w stanie sprawić wam jakiekolwiek kłopoty?
- Uważam, że w Poznaniu gra się trudno. Kilka drużyn miało problemy w tym sezonie, żeby tam wygrać, niektóre ekipy nawet przegrały tam swoje mecze. Przygotowujemy się do tego meczu jak do innych spotkań, choćby z Tychami czy ze Stargardem Szczecińskim.
Macie już z tyłu głowy mecz ze Stalą Ostrów? Pojedynek z drużyną Mikołaja Czai zadecyduje najprawdopodobniej o pierwszym meczu w tabeli.
- Myślę, że w naszej świadomości jest ten pojedynek, ale koncentrujmy się na najbliższym meczu. Wygrajmy najpierw w Poznaniu a potem będziemy mogli myśleć o meczu ze Stalą.
Występujesz w Krośnie od 2014 roku. Jak się czujesz na Podkarpaciu?
- Bardzo dobrze. Organizacja klubu stoi na wysokim poziomie, nie ma się do czego przyczepić. Ludzie są bardzo mili, mamy naprawdę wiernych kibiców. Pogoda jest bardzo dobra, mam super widoki z balkonu (śmiech). Nie mam na co narzekać.
Kilka miesięcy temu było rozszerzenie Ekstraklasy, po którym kilka dobrych zespołów opuściło wtedy I ligę. Miałeś wtedy myśli, że też chciałbyś spróbować swoich sił w Tauron Basket Lidze?
- Nie myślałem nad tym. Grając jeszcze w Kołobrzegu, widziałem co się dzieje w Ekstraklasie. Myślę, że wielu zawodników z I ligi nie ustępuje graczom z TBL. Na pewno są jednak pewne bariery, które trzeba przejść. Nie jest łatwo zawodnikowi z niższej ligi od razu wykazać się w Ekstraklasie. Trudno jest dostać wiele minut na pokazanie swoich umiejętności. Na pewno chciałbym wrócić do TBL, awansować razem z klubem z Krosna. Do tego jeszcze jednak daleka droga.
Rozumiem, że teraz powrót do ekstraklasy jest twoim nadrzędnym celem?
- Oczywiście. Czuję się od dłuższego czasu w bardzo dobrej formie fizycznej i psychicznej. Nie boję się tego wyzwania. Myślę, że jakbym dostał szansę to jestem w stanie udowodnić, iż poradzę sobie na tym poziomie.