Dobrze czuję się w roli lidera - rozmowa z Bojanem Popoviciem, graczem Trefla Sopot

- Jeśli dasz mi odpowiednią pozycję w zespole i minuty na parkiecie, to ja z pewnością odwdzięczę się dobrą grą. Wiem, jak sprawić, by zespół grał lepiej - mówi Bojan Popović, gracz Trefla Sopot.

Karol Wasiek: W Sopocie jesteś już od półtora miesiąca. Można powiedzieć, że proces aklimatyzacji masz już za sobą?

Bojan Popović: Myślę, że tak. W Sopocie czuję się bardzo dobrze, nie mam z niczym problemu. Muszę powiedzieć, że wszystkie zdania, które słyszałem przed podpisaniem kontraktu, sprawdziły się. Klub jest dobrze zorganizowany. Jeśli mam być szczery, to nie spodziewałem się tego, że Trefl jest tak dobrze poukładany pod względem organizacji. Często bywało tak, że ktoś pozytywnie się wypowiadał się o klubie, ja tam jechałem, a później okazywało się, że to była kompletna nieprawda.

[ad=rectangle]
To prawda, że w Rumunii były spore problemy z organizacją klubu?

- Może nie ująłbym tego w ten sposób, że były problemy, ale po prostu spodziewałem się czegoś innego, lepszego. I tutaj niestety zadziały opinie innych ludzi, którzy w samych superlatywach wypowiadali się na temat tego klubu. Spodziewałem się, że wszystko będzie w porządku, ale niestety nie do końca tak było.

Finanse były problemem?

- Nie, z pieniędzmi wszystko było w porządku. Bardziej chodzi mi o takie detale, które są ważne każdego dnia - czyli opieka zdrowotna, fizjoterapeuci. Te rzeczy nie były na odpowiednim poziomie. Nie są to sprawy czysto koszykarskie, ale one również mają duże znaczenie.

Bojan Popović: Czuję się coraz lepiej w Sopocie
Bojan Popović: Czuję się coraz lepiej w Sopocie

Mogłeś zostać w Rumunii na dłużej?

- Miałem propozycję pozostania w Rumunii na kolejny sezon. Prowadziliśmy nawet rozmowy z klubem, ale ostatecznie nie znaleźliśmy wspólnej nici porozumienia.

Wróćmy do tematu twojej aklimatyzacji i poglądu na nową rzeczywistość. Jak oceniasz poziom Tauron Basket Ligi?

- Jestem zaskoczony poziomem ligi. Nie ukrywam, że nie spodziewałem się tak wysokiego poziomu. TBL o kilka szczebli jest lepsza od ligi rumuńskiej - co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Bardzo dobrzy obcokrajowcy zasilają kluby w Polsce, a na dodatek nieźle krajowi zawodnicy tutaj występują.

[b]

Sporo ludzi niepokoiło się o twoją dyspozycję, po tym jak nie grałeś kilka miesięcy w koszykówkę na profesjonalnym poziomie. Jednak jak widać - nie zapomniałeś jak to się robi...[/b]

- Miło, że ludzie się o mnie martwią (śmiech). Wiesz, z koszykówką jest tak samo jak z jazdą na rowerze. Tego się po prostu nie zapomina. Moja forma jest całkiem niezła, ale wciąż mogę grać lepiej. Dobre mecze przeplatam ze słabymi. Trochę jeszcze za dużo sinusoida jest w tych spotkaniach. Wierzę jednak, że w najważniejszych pojedynkach będzie ona na tyle dobra, że będziemy zwyciężać.

Szybko przejąłeś rolę takiego mentalnego lidera w zespole, o czym zresztą świadczy sytuacja, która miała miejsce podczas spotkania z Anwilem Włocławek. Wówczas rozdzieliłeś ze sobą Lydekę i Michalaka, którzy "mieli sobie coś do powiedzenia".

- Takie rzeczy zdarzają się podczas spotkań, treningów, ale trzeba na nie reagować. Tamten mecz był dla nas bardzo ważny i dlatego było to nerwów. Musieliśmy go wygrać i czasami zdarza się, że dany zawodnik powie coś do drugiego w emocjach, a to nie jest odpowiedni czas i moment na to. Musiałem zareagować. Zresztą jestem zdania, że takie sytuacje mogą zbudować zespół. Po tamtej sprzeczce zaczęliśmy grać lepiej i wygraliśmy.

Czyli pozycja lidera nie jest ci obca?

- Jeśli mam być szczery, to w wielu zespołach odgrywałem taką rolę. Trenerzy stawiali mnie w takiej sytuacji i nie miałem nic tak naprawdę do powiedzenia (śmiech). Dobrze odnajduję się w roli lidera, zresztą nie widzę siebie w roli zadaniowca. Chyba nie umiałbym się w niej odnaleźć (śmiech). Jeśli dasz mi odpowiednią pozycję w zespole i minuty na parkiecie, to ja z pewnością odwdzięczę się dobrą grą. Wiem, jak sprawić, by zespół grał lepiej.

Komentarze (0)